fot. Adam Warżawa
Do kin "Wołyń" trafić ma za rok. Zdjęcia - o których twórcy filmu, wśród nich reżyser, opowiadali na 40. Festiwalu Filmowym w Gdyni - zakończyły się 21 sierpnia.
Smarzowski sam napisał scenariusz "Wołynia", wykorzystując wątki ze zbioru opowiadań "Nienawiść" autorstwa Stanisława Srokowskiego. Tekst scenariusza konsultowano z historykami. Główną bohaterką "Wołynia" jest Zosia Głowacka, grana przez Michalinę Łabacz. Akcja filmu rozgrywa się w okresie od wiosny 1939 r. do lata 1945 r. w wiosce zamieszkałej przez Ukraińców, Polaków i Żydów, położonej w południowo-zachodniej części tej krainy.
Oczami Zosi widz obserwuje toczące się wypadki, zapoczątkowane wybuchem II wojny. Gdy poznajemy Zosię, jest ona zakochana w ukraińskim chłopcu z tej samej wsi. Dziewczyna dowiaduje się jednak, że ojciec postanowił wydać ją za mąż za najbogatszego we wsi gospodarza, Polaka Macieja Skibę, starszego wdowca z dwójką dzieci.
Życie wsi zostaje odmienione najpierw przez okupację sowiecką, potem przez niemiecki atak na ZSRR. Trwają brutalne mordy na Żydach. Ukraińskie aspiracje do stworzenia niepodległego państwa wciąż rosną. Wzrasta napięcie między polskimi i ukraińskimi sąsiadami. Oddziały UPA atakują polskie osady, a niekiedy Polacy z równą bezwzględnością biorą odwet na Ukraińcach. Pośród morza nienawiści Zosia próbuje ocalić swoje dzieci.
W polskiej części obsady "Wołynia", oprócz Michaliny Łabacz, znaleźli się m.in. Arkadiusz Jakubik i Jacek Braciak.
Aktorów ukraińskich, którzy zagrali w "Wołyniu", jest ok. 30 – powiedział PAP producent filmu Dariusz Pietrykowski. "To są aktorzy z różnych miejscowości. Najwięcej jest ze Lwowa i z Tarnopola. Są również aktorzy z Kijowa. To zarówno młodzi ludzie, jak i aktorzy ze sporym dorobkiem. Oni z pełną świadomością wzięli udział w tym przedsięwzięciu. To nie jest tak, że materiały, które od nas dostali, były wyrwane z kontekstu. Oni dysponowali całym scenariuszem, przetłumaczonym na język ukraiński. Mają pełną świadomość, jaka to jest historia" – zaznaczył producent.
Na konferencji prasowej w Gdyni Smarzowski był pytany, czy spotkał się z "sugestiami, aby nie kręcić tego filmu ze względu na aktualną sytuację polityczną, żeby nie zadrażniać stosunków z Ukraińcami".
Producent Dariusz Pietrykowski powiedział PAP w Gdyni: "Czy to jest odpowiednia pora na taki film? To jest bardzo trudne pytanie. Ja od razu zadam inne: czy ktoś jest w stanie powiedzieć, kiedy będzie odpowiednia pora? Ten temat przez 73 lata nie był poruszony w filmie. Zawsze jakaś pora była nieodpowiednia".
"Staramy się jak najwierniej odzwierciedlić, pokazać to, co się wydarzyło w tamtych latach" – powiedział Pietrykowski.
Jak zaznaczył, w "Wołyniu" przedstawieni zostali zarówno źli Ukraińcy, jak i dobrzy, którzy pomagali Polakom. Wśród bohaterów są m.in. mieszane małżeństwa polsko-ukraińskie.
"Jeżeli ktoś zna twórczość Wojtka Smarzowskiego, wie, że u niego nie ma tylko dwóch kolorów: czarnego i białego, lecz że najwięcej jest szarości. Są w tym filmie źli Ukraińcy i dobrzy Ukraińcy. A także dobrzy Polacy i źli Polacy. Tak jak w życiu" – opowiadał producent.
Pytany, czy "Wołyń" może być odbierany także na uniwersalnym poziomie, jako film o naturze człowieka, producent odparł: "Tak, zdecydowanie. Wojtka to przecież najbardziej interesuje".
"To nie będzie wyłącznie rekonstrukcja tego, co się tam wydarzyło. Akcja filmu obejmuje lata 1939-1945. Wiadomo, że to, co się wydarzyło w roku 1943, w lipcu, nie jest skutkiem tego, co się działo w ciągu tylko kilku lat. Ale także tego, co miało miejsce wcześniej. Wszystkiego w filmie nie da się pokazać. Jednak Wojtek bardzo się starał, by ukazać różne sprawy związane z tym, co mogło do tych wydarzeń doprowadzić. A to jest bardzo trudne. Przecież w nowoczesnej historii, bardzo nam bliskiej, mamy podobne zdarzenia. Bardzo trudno je wytłumaczyć. Jak wytłumaczymy to, co działo się na Bałkanach?" – mówił Pietrykowski.
Pytany, jak – jako producent – czuje się po prawie dwunastu miesiącach obcowania podczas zdjęć z tematem zbrodni wołyńskiej, po pracy nad tym filmem, Pietrykowski odparł: "Jestem bardzo zmęczony".
Opowiadając o ekipie, która zrealizowała "Wołyń", producent przyznał: "Wszyscy musieliśmy odreagować po ciężkiej pracy przy tym filmie".
Smarzowski na początku zdjęć do "Wołynia" wyrażał obawy, jak w temat wprowadzić aktorów dziecięcych. "Najtrudniejsze dla mnie jest obcowanie ze złem. Potem, w takiej kolejności, jak przeprowadzić przez tę historię dzieci" – mówił reżyser jesienią 2014 r.
Producent Dariusz Pietrykowski na festiwalu w Gdyni wspominał w rozmowie z PAP: "Mieliśmy cały czas do dyspozycji psychologa. I przed zdjęciami, i w trakcie zdjęć, i po zdjęciach. Mieliśmy bardzo duże obawy, jak dzieci przeprowadzić przez całą historię".
Producent zaznaczył, że "Wołyń" to film o historii, a zarazem film o miłości, ale - o "miłości w nieludzkich czasach".
"To jest film historyczny, epicka opowieść, kawał naszej historii. Nie tylko naszej. Dla Wojtka Smarzowskiego ten film jest na pewno trudny. Bo temat jest trudny" – mówił Pietrykowski.
"Wojtek zawsze mówił, że chciałby zrobić film, który by pokazywał i piętnował zło, a jednocześnie sprawiał, aby po tym wszystkim, po obejrzeniu filmu, ludzie - gdy już przyjdą do domów - przemyśleli sobie pewne sprawy i przytulili własne dzieci" – powiedział Pietrykowski.
Zdjęcia do "Wołynia" rozpoczęły się 19 września 2014 r. Realizowano je m.in. w Lublinie, w Puszczy Kampinoskiej, w Kolbuszowej (sceny polsko-ukraińskiego wesela), Kazimierzu Dolnym, Skierniewicach (scena wywózki Polaków) i okolicach Rawy Mazowieckiej (sceny z kampanii wrześniowej). Na terenie Muzeum Wsi Lubelskiej w Lublinie zbudowano ustawiono obiekt zdjęciowy – filmową wieś, w której mieszkają bohaterowie. "Ta wieś nie ma w filmie konkretnej nazwy. Celowo nie używamy nazwy" – tłumaczył producent.
"Wołyń" jest obecnie na etapie montażu. "Zrealizowanego materiału mamy bardzo dużo" – opowiadał Dariusz Pietrykowski, według którego czas trwania filmu wyniesie zapewne więcej niż 120 minut. Premiera "Wołynia" odbędzie się jesienią 2016 r., najprawdopodobniej - jak poinformowali twórcy - we wrześniu, na przyszłorocznym festiwalu w Gdyni.
Na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-1945 zginęło ok. 100 tys. Polaków, zamordowanych przez oddziały Ukraińskiej Armii Powstańczej i miejscową ludność ukraińską. Sprawcy zbrodni to Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów - frakcja Stepana Bandery, podporządkowana jej Ukraińska Powstańcza Armia i ludność ukraińska uczestnicząca w mordach swoich polskich sąsiadów. Terror UPA spowodował, że setki tysięcy Polaków opuściły domy, uciekając do centralnej Polski. Zbrodnia wołyńska spowodowała polski odwet, w wyniku którego zginęło ok. 10-12 tys. Ukraińców, w tym 3-5 tys. na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.
Z rąk nacjonalistów ukraińskich ginęły także rodziny polsko-ukraińskie, Ukraińcy odmawiający wzięcia udziału w zbrodniczej akcji oraz ratujący Polaków. "Kresowa Księga Sprawiedliwych" (wyd. IPN) opracowana przez Romualda Niedzielkę podaje, że Ukraińcy uratowali 2527 Polaków. Za tę pomoc 384 Ukraińców zapłaciło życiem.
