Nagroda Nobla z literatury dla László Krasznahorkaiego została dobrze przyjęta przez dziennikarzy zgromadzonych w Akademii Szwedzkiej. W Sali Starej Giełdy słychać było entuzjastyczne reakcje, chociaż wielu podkreślało, że tegoroczny werdykt ich nie zaskoczył. - Jestem bardzo szczęśliwy, spokojny, a jednocześnie zdenerwowany. To pierwszy dzień w moim życiu, kiedy otrzymałem Nagrodę Nobla – żartował laureat po otrzymaniu wieści ze Sztokholmu.
Tegoroczny noblista z dziedziny literatury w rozmowie ze Szwedzkim Radiem przyznał, że jego życie „to wieczna korekta”. Opowiedział, że napisał swoją pierwszą książkę „Szatańskie tango” (1985 r.), „aby być kimś”. Następnie uznał, że nie jest idealna, dlatego zaczął pisać kolejną, a po jej wydaniu następną. – I to tak się ciągnie – zażartował.
László Krasznahorkai, 122. laureat literackiego Nobla, drugi po Imre Kerteszu węgierski zdobywca tej nagrody, urodził się 5 stycznia 1954 r. w Gyuli na południu Węgier. Studiował prawo na uniwersytetach w Segedynie oraz Budapeszcie. Ostatecznie zdobył dyplom na wydziale humanistycznym Uniwersytetu Loránda Eötvösa w ramach specjalności hungarystyczno-nauczycielskiej. Sceneria jego dzieciństwa - mgliste, odludne okolice podkarpackich dolin - pojawia się w jego książkach, na przykład w pierwszej powieści „Szatańskie tango” (1985). Jej bohaterowie, ubodzy mieszkańcy podupadłej wioski, chcą poprawić swój los, przekupując opatrzność ostatnimi pieniędzmi złożonymi na ręce Irimiasa. Nie wiadomo, czy okaże się on wybawcą, czy tylko sprytnym oszustem, umiejętnie manipulującym zrozpaczonym tłumem.
„Debiutancka powieść Krasznahorkaiego ukazała się w 1985 r., w apogeum agonii systemu kadarowskiego, a film Tarra powstał niecałe dziesięć lat później. To hipnotyzujące arcydzieła, a scena pijackiego tańca w knajpie rozdziera serce wizją bezradności i rozpaczy mieszkańców tej zapomnianej przez Boga wsi, gdzie rzeczywiście tylko Szatan może przybyć, by zatańczyć tango. Ale wieść niesie, że tajemniczy Irimiás, podobno nieżywy, ale jednak zmartwychwstały, powróci i wyciągnie ich z tego błota, tej beznadziei, z tej knajpy, w której zapijają się rozpaczliwie” – pisał o powieści Krzysztof Varga.
Susan Sontag nazwała Krasznahorkaiego „mistrzem apokalipsy we współczesnej literaturze”. Zrobiła to po przeczytaniu jego drugiej powieści „Melancholia sprzeciwu” (1989). Do małego środkowoeuropejskiego miasteczka zagubionego u podnóża Karpat przybywa trupa cyrkowa z największym na świecie (wypchanym) wielorybem oraz enigmatyczną postacią Księcia. Cyrk budzi niepokój miejscowych. Mieszkańcy z trwogą śledzą złowróżbne znaki na niebie i ziemi, mówi się o zagładzie, końcu świata, sądzie ostatecznym. W tej pełnej napięcia surrealistycznej scenerii rozwija się przyjaźń Esztera, emerytowanego dyrektora miejscowej szkoły muzycznej, oraz Janosa Valuski, młodego roznosiciela gazet, uważanego przez innych za nieszkodliwego dziwaka. Ich losy, a także historię obracającego się w ruinę miasta naznaczy wkrótce najazd tajemniczych wandali i brawurowa akcja wojska. Przestają świecić latarnie, na chodnikach zalegają sterty śmieci, a po ulicach grasują watahy bezpańskich kotów...
Bohater powieści „Wojna i wojna” (2006), Korim, jest pracownikiem niewielkiego archiwum na węgierskiej prowincji. Nie radzi sobie z życiem: jego małżeństwo się rozpadło, przyjaciele go opuścili, z kochanką mu nie wyszło. Pewnego dnia znajduje tajemniczy rękopis - historię czterech mężczyzn podróżujących przez miejsca i epoki, nieustannie uciekających przed zagładą. Ta opowieść zawładnie Korimem bez reszty. Na chwilę wyrwie go z ciemnego światła melancholii, nada ulotny sens jego życiu. Archiwista wyrusza do Nowego Jorku, by tam - w centrum świata, gdzie mieszają się słowa i języki - wprowadzić tekst do internetu. Jest niczym szalony prorok opętany swoją misją, która stopniowo przeradza się w obsesję. Kieruje nim pragnienie odnalezienia sensu - w życiu i w zagadkowym rękopisie.
Te trzy powieści ukazały się w Polsce w przekładzie Elżbiety Sobolewskiej nakładem wydawnictwa W.A.B. Jeszcze w tym roku Czarne wyda nominowany w 2018 roku do Międzynarodowego Bookera tom opowiadań „A świat trwa”, również w przekładzie Sobolewskiej. - To zbiór opowiadań dość mrocznych, ale bardzo ciekawych, finezyjnych i zróżnicowanych. W planach mamy wydanie kolejnych książek Krasznahorkaiego. Na początku roku ukaże się wznowienie „Szatańskiego tanga”, w niedalekim czasie kolejne - powiedział PAP Przemysław Pełka, redaktor wydawnictwa Czarne.
Tegoroczny noblista jest autorem ponad 20 książek, takich jak m.in. „Powrót barona Wenckheima” (2016) - tragikomicznej opowieści o rozpadzie społeczeństwa i złudzeniach człowieka powracającego do ojczyzny - czy „Herscht 07769” (2021), która rozgrywa się w niemieckim miasteczku pogrążonym w anarchii, a na jej tle rozbrzmiewa duch Bacha i temat współistnienia przemocy oraz piękna. Pisarz fascynuje się kulturą japońską, co widać w powieści z 2003 roku „Északról hegy, Délről tó, Nyugatról utak, Keletről folyó”, która opowiada o poszukiwaniu sekretnego ogrodu, czy „Seiobo járt odalent” (2008), zbiorze 17 opowiadań o roli piękna i twórczości artystycznej w świecie ślepoty i przemijania.
Od 1985 r. przyjaciel pisarza, reżyser Béla Tarr, kręci filmy niemal wyłącznie na podstawie jego książek. W ten sposób powstały „Szatańskie tango” oraz „Harmonie Werckmeistera”. Pracowali również razem przy ostatnim filmie Tarra, „Koniu turyńskim”.
Tegoroczny noblista uchodzi za pisarza trudnego w odbiorze. W rozmowie z Małgorzatą I. Niemczyńską z „Gazety Wyborczej” pisarz tłumaczył się z tego, że jego książki uważane są za depresyjne i przygnębiające, podobnie jak ich ekranizacje w reżyserii Béli Tarra, co zresztą przyznaje sam reżyser. „I on, i autorzy przeciwnych opinii - wszyscy mają rację. Uważa się na przykład, że japońska kultura jest bliska śmierci. Tam też samobójstwo jest modne. Ale kiedy człowiek pojedzie do Japonii, w pierwszej chwili widzi przede wszystkim piękno. Za pierwszym razem, za drugim. Trzeba być tam wiele razy przez długi czas, by zrozumieć w końcu, dlaczego tak jest. Temu, kto uważa węgierską kulturę za depresyjną, mogę powiedzieć tylko, że taki pogląd jest prosty. Kiedy mówimy o smutku, musimy pamiętać o ironii, z jaką Węgrzy do niego podchodzą. Ten smutek jest komiczny”.
Przemysław Pełka z wydawnictwa Czarne zgadza się, że Krasznahorkai to autor niełatwy, a jego książki wymagają od czytelnika cierpliwości. - Z drugiej strony, gdy wchodzi się w tryb opowiadania, który Krasznahorkai proponuje, zazwyczaj po kilkudziesięciu stronach okazuje się, że jest to literatura, która potrafi być wciągająca, w pełni angażująca. Trzeba jej dać szansę. Okazuje się wtedy, że skrzy wieloma odcieniami i treściami, bywa ponura, a za chwilę - bardzo zabawna. To pisarz, który umie zaskoczyć - dodał Pełka w rozmowie z PAP.
- Głębokie zanurzenie w błocku środkowoeuropejskich nizin - tak klimat powieści tegorocznego laureata literackiego Nobla opisuje krytyk literacki Szymon Kloska. Sceneria powieści László Krasznahorkaia to, jak mówił, „wiecznie wilgotna błotnista kałuża zasiedlona przez marzących o ucieczce, zdolnych jedynie do tego, by zapomnieć i uwierzyć w fałszywego proroka”.
Grzegorz Jankowicz, dyrektor Instytutu Książki powiedział PAP, że Krasznahorkai od pierwszej książki prowadzi literacką analizę tego, co w naszym zbiorowym i jednostkowym doświadczeniu stanowi źródło cierpienia. - Postaci z powieści Krasznahorkaiego nie wiedzą, czy to, co je spotka, przyniesie zatratę, czy ulgę. Na bohaterki i bohaterów wybiera ludzi wiodących przewidywalną egzystencję, która w pewnym momencie gwałtownie skręca w nieoczekiwaną stronę. W tym zderzeniu przewidywalności i nieprzewidywalności, które są obecne w literaturze Krasznahorkaiego, wszystko może być źródłem zarówno zagrożenia, jak i wybawienia – zaznaczył Jankowicz.
- László Krasznahorkai to autor wyjątkowy, jego książki przypominają jedno wielkie zdanie. Krąży dowcip, że jeśli jesteś trochę starszy, to lepiej nawet nie zaczynaj czytać jego powieści. Można bowiem odnieść wrażenie, że niektóre z nich to jedno zdanie rozpisane na całą książkę - powiedział PAP Gáspár Keresztes, dyrektor Węgierskiego Instytutu Kultury. - Krasznahorkai od czasu zdobycia nagrody Bookera w 2015 r. był wśród najczęściej wymienianych kandydatów do Nobla. Wreszcie przewidywania się sprawdziły, z czego się bardzo cieszymy. On sam został kiedyś zapytany, czy marzy o tej nagrodzie. Mówił wówczas, że każdy pisarz o niej marzy, więc jest to dla nas wszystkich chwila radości - dodał Keresztes.
- Jeśli chodzi o jego stosunek do ojczyzny - znany jest z niepochlebnych opinii na temat rodzimej polityki i społeczeństwa. To Węgier, ale od 20-30 lat bardziej obywatel świata. Czasami mieszka na Węgrzech, pomieszkuje w Niemczech, a czasami w Japonii. Żyje w ciągłym ruchu - ocenił dyrektor instytutu.
László Krasznohorkai nie ukrywa, że aby uciec od życia w orbanowskich Węgrzech wybrał mieszkanie w dawnym austro-węgierskim, włoskim dziś Trieście, gdzie nie musi co chwila stykać się z orbanowską propagandą - powiedział PAP Ziemowit Szczerek. – Po ogłoszeniu werdyktu przez Komitet Noblowski gratulować Nobla Krasznahorkaiowi będą wszyscy, którzy biorą udział w aktualnym węgierskim wyścigu prezydenckim. Walka o noblistę trwa, przynajmniej do czasu, kiedy on sam zabierze głos i – być może – zajmie również konkretne stanowisko – ocenił w rozmowie z PAP Szczerek.
Krasznahorkai już zabrał głos na temat obecnej sytuacji na Węgrzech - w lutowym wywiadzie dla szwedzkiej gazety „Svenska Dagbladet” ostro skrytykował narodowo-konserwatywną politykę premiera Orbana. Powiedział m.in. „w dzisiejszych Węgrzech nie ma już żadnej nadziei”.
Węgierski prozaik György Spiró nie spodziewa się, by Nobel dla Krasznahorkaiego przełożył się na znaczący wzrost zainteresowania jego dziełami wśród Węgrów. – Węgrów nie interesuje Nobel ani inne literackie wyróżnienia. Nie jest to dla nich istotne. Ta nagroda może mieć znaczenie dla wydawnictwa, dla niektórych czytelników. Ale przede wszystkim dla samego autora, jego pozycji w środowisku literackim. Dzięki niej jego twórczość zyska czytelników na świecie. To jest bardzo ważne – podsumował.
Sekretarz Akademii Szwedzkiej Mats Malm poinformował dziennikarzy, że tuż przed ogłoszeniem werdyktu dodzwonił się do noblisty, który przebywa obecnie we Frankfurcie. Według Malma Węgier zadeklarował przybycie do Sztokholmu na początku grudnia, aby odebrać dyplom i złoty medal noblowski. Ceremonia odbędzie się 10 grudnia w rocznicę śmierci fundatora Alfreda Nobla.
Agata Szwedowicz
