ON AIR
od 09:00 Czas Wolny z RMF Classic zaprasza: Dariusz Stańczuk

Jak polscy twórcy odbierali literacką Nagrodę Nobla

W Sztokholmie Olga Tokarczuk odbiorze z rąk króla Szwecji złoty noblowski medal oraz dyplom. Poprzedni polscy laureaci Nobla w dziedzinie literatury nie zawsze dobrze wspominali dzień, w którym dostawali to prestiżowe wyróżnienie.

Jak polscy twórcy odbierali literacką Nagrodę Nobla
fot.PAP/Jacek Bednarczyk

Ceremoniał towarzyszący wręczaniu Nagrody Nobla jest dla jej laureata męczący. Takie wnioski można wysnuć ze wspomnień Henryka Sienkiewicza, pierwszego Polaka, który dostał to prestiżowe wyróżnienie.

Sienkiewicz dostał Nobla w 1905 roku za napisaną dziewięć lat wcześniej powieść "Quo vadis". W podróż do Sztokholmu wyruszył 1 grudnia i jeszcze zanim tam dotarł, miał już serdecznie dość tego, co go czeka. Jak podał w swojej książce "Noblowski tryumf Sienkiewicza" prof. Lech Ludorowski, w liście wysłanym jeszcze z Kopenhagi pisarz skarżył się żonie, że jest zmęczony i zdenerwowany czekającymi go uroczystościami. Samą nagrodę odebrał ubrany w stary frak, bo nie zdążył przed wyjazdem uszyć sobie nowego. "Dekoracje pokryją starożytność fraka", komentował ten fakt w liście do żony.

Ze Szwecji też wysłał do niej list. 10 grudnia, a więc w dniu, gdy odbierał nagrodę, Sienkiewicz stwierdził, że chciałby, aby żona przysłała mu telegram ponaglający do powrotu do Krakowa, dzięki czemu mógłby się wyrwać ze Sztokholmu. A dzień później napisał: "O jak się cieszę, że to już prawie koniec wielkich ceremonii. Pomyślałem sobie jednak, że nawet na krótko życie dworskie jest w gruncie rzeczy bajecznie czcze, jak te suflety, co to w środku nic nie ma".

Sam pisarz zrobił jednak na Szwedach bardzo dobre wrażenie na szwedzkich dziennikarzach pozytywne wrażenie. "Henryk Sienkiewicz ma powierzchowność w wysokim stopniu dystyngowaną. Swoje lat sześćdziesiąt nosi chwalebnie, mimo siwej już bródki, starannie utrzymanej. Niezwykle prosto się trzyma. Ubrany w długi, czarny tużurek, robi wrażenie urzędnika, chłodnego, nieco sztywnego", napisała o nim 11 grudnia gazeta "Svenska Dagbladet".

Okazji do tego, by sprawdzić, jak wygląda "dworskie życie" noblisty, nie miał Władysław Reymont, który został uhonorowany tą nagrodę w 1924 r. Autor "Chłopów" był już wtedy bardzo schorowany i nie mógł osobiście odebrać nagrody, bo był na leczeniu w Nicei. W jego imieniu uczynił to poseł Polski w Sztokholmie, Alfred Wysocki. W liście do Wysockiego Reymont pisał: "Okropne! Nagroda Nobla, pieniądze, sława wszechświatowa i człowiek, który bez zmęczenia wielkiego nie może się rozebrać".

Reymont zapewniał też, że nie spodziewał się tego wyróżnienia. A kiedy się dowiedział, że został laureatem, z emocji podupadł na zdrowiu. "Przyznaję się przed Wami, że ta nagroda uderzyła we mnie istotnym, wstrząsającym piorunem. Bowiem mimo wszelkich nadziei, coraz bardziej zastanawiających pogłosek, w głębi hodowałem niewiarę. Ani na chwilę nie miałem przekonania o dostaniu tej nagrody. Więc kiedy to się stało, poczułem się wprost zdruzgotany wzruszeniem, co w moim stanie serca zaprowadziło mnie znowu do łóżka" - wyznał.

Przyznanie Nobla Reymontowi mocno przeżył też Stefan Żeromski, który doskonale wiedział, że w tym samym roku rozpatrywana była jego kandydatura. Ale w swoich pamiętnikach starał się pokazać dystans. "Nic sobie z tego nie robię. Nic mnie to nie obchodzi" - zanotował.

Z kolei Reymont wspominał, że najgorsze spotkało go już po tym, jak dostał pieniądze przyznawane przez Akademię. Pisarz został bowiem zasypany listami z prośbą o wsparcie. "Można by sens wszystkich zamknąć w jednym zdaniu: jest pan wielkim pisarzem, dostał pan Nagrodę Nobla, wynosi to około dwustu tysięcy złotych, na co panu tyle pieniędzy? - przecież jest pan literatem, mowy nie ma o tym, aby pan mógł mi odmówić marnych pięciu tysięcy" - wspominał Reymont. Zmarł 5 grudnia 1925 roku, w rok po przyznaniu nagrody. Niedługo później jego żona wyszła ponownie za mąż, za Meca Czeszera. Antoni Słonimski skomentował ten fakt w swoim stylu, pisząc że Czeszer był "pierwszym Polakiem pochodzenia mojżeszowego, który dostał Nagrodę Nobla".

Na kolejnego literackiego Nobla dla Polaka trzeba było czekać aż do 1980 r. Wtedy laureatem tej nagrody został przebywający na emigracji w USA poeta Czesław Miłosz. Mistrz po latach tak opisywał tę chwilę w "Autoportrecie przekornym": "Kiedy dostałem Nagrodę Nobla, to już całkowicie straciłem kontrolę i tylko włosy wydzierałem z głowy dowiadując się, kim jestem w oczach innych. Zawsze uważałem siebie, na przykład, za poetę dość hermetycznego, dla pewnej nielicznej publiczności. I co się dzieje, kiedy tego rodzaju poeta staje się sławny, głośny, kiedy staje się kimś w rodzaju Jana Kiepury, tenora albo gwiazdy futbolu? Naturalnie, powstaje jakieś zasadnicze nieporozumienie". Gdy odebrał nagrodę z rąk króla Szwecji Karola XVI Gustawa, na cześć Miłosza rozległy się dźwięki mazura z opery "Halka" Stanisława Moniuszki.

Podczas uroczystości w Sztokholmie towarzyszył Miłoszowi jego przyjaciel, literaturoznawca prof. Aleksander Fiut. Wiele lat później zdradził, że poeta tuż przed wręczeniem nagrody postanowił pojechać na szybki obiad. "Był bardzo głodny i chciał pojechać do McDonalds'a. Udało się. Limuzyną! Tuż przed przyznaniem nagrody, Chór Królewskiej Akademii zaśpiewał po szwedzku "Pije Kuba do Jakuba". Mówił mi potem, że starał się nie parsknąć śmiechem" - zdradził prof. Fiut w rozmowie z Polskim Radiem.

Po tym, jak ogłoszono, że laureatem Nobla jest Miłosz, polski prozaik Jerzy Andrzejewski powiedział publicznie, że połowa tej nagrody należy się jemu. To sprawiło, że redaktorzy satyrycznego miesięcznika "Plebey" - m.in. Andrzej Czeczot i Maciej Rybiński - przyznali Andrzejewskiemu nagrodę pocieszenia - "Półnobla".

"Tragedią sztokholmską" nazywała swój pobyt w stolicy Szwecji Wisława Szymborska, która odbierała Nagrodę Nobla w 1996 roku. W trakcie uroczystości poetka paliła papierosy z Karolem Gustawem, a do luksusowego hotelu zabrała ulubiony chiński termos - co wieczór prosiła kelnerów, żeby nalewali jej wrzątek. Konieczność wystąpień publicznych i popularność związana z Noblem okazała się tak ciężka do zniesienia, że przyjaciele Szymborskiej dzielili jej życie na dwa etapy: przed i po "tragedii sztokholmskiej". "Zniosła to z godnością" - podsumował przyjaciel poetki Jerzy Illg w książce "Mój Znak".

Po przyznaniu Szymborskiej Nobla, spekulowano, że bardziej na tę nagrodę zasługiwał Herbert, przypisywano mu też zazdrość o to wyróżnienie. W opublikowanej korespondencji poetów jest m.in. telegram Zbigniewa Herberta z 6 października 1996 roku, w którym gratuluje Szymborskiej. Wisława odpowiada: "Zbyszku, Wielki Poeto! Gdyby to ode mnie zależało, to Ty byś teraz męczył się nad przemówieniem...". PAP life

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic