Listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią, tzw. Bucket List, nie są w Stanach Zjednoczonych niczym specjalnie nowym. Popularności nabrały jednak zwłaszcza przed dekadą za sprawą filmu Roba Reinera z Jackiem Nicholsonem i Morganem Freemanem pod tym samym tytułem (polski tytuł: "Choć goni nas czas".
Film przedstawia dwóch nieuleczalnie chorych na raka mężczyzn, miliardera i mechanika, mających przed sobą rok życia. Postanawiają go spędzić zaspokajając wreszcie swoje marzenia.
Masy Amerykanów są tak zaabsorbowane codziennymi obowiązkami, że nie starcza im czasu ma fanaberie i mrzonki. Tym niemniej są tacy, którzy nie rezygnują ze sporządzania listy życzeń. Czasem na piśmie, kiedy indziej tylko w głowie.
Niekiedy amatorzy list uzasadniają to faktem, że warto na coś czekać. Dla innych wiąże się to z nadzieją, albo z motywacją.
Są tacy, którym Bucket List przychodzi w sukurs w doświadczaniu nowych rzeczy. Jeszcze inni robią to niekoniecznie dlatego, aby zaspokoić swoje pragnienia, ale dla zabawy.
W Ameryce nie brak pomysłowych przedsiębiorców zawsze gotowych pomagać bliźnim w wyborze rzeczy, które należałoby jeszcze za życia zrobić, a przy tym samemu zarobić. Nie brak książek-poradników sugerujących, jakie np. należy koniecznie zobaczyć filmy, przeczytać książki, odwiedzić miejsca itp.
Ostatnio temat Bucket List zainteresował również naukowców ze Szkoły Medycznej renomowanego, kalifornijskiego Uniwersytetu Stanford. Przeprowadzili wśród 3056 dorosłych specjalną ankietę internetową. Jej rezultaty opublikowało czasopismo Journal of Palliative Medicine.
Z badania wynika, że niewielu tylko Amerykanów interesowałyby śmiałe wyczyny, bądź oryginalne szaleństwa jak skoki spadochronowe, szybowanie na lotni, czy np. pasjonująca Hiszpanów w święto Fermina, gonitwa z bykami (encierro). Takie ciągoty demonstrowało ledwie ok. 15 proc. respondentów.
Ogromna większość ma bardziej przyziemne tęsknoty. Aż 78,5 proc. sporządzających Bucket List wybrałoby się w podróż do egzotycznych miejsc, takich jak Hongkong czy Australia. Chętnie też wyruszyliby z plecakiem lub rowerem na wycieczką po Europie.
Niemal dla takiej samej grupy uczestników ankiety (78,3 proc.) ważne byłoby osiągnięcie takiego celu jak: usiąść za kierownicą samochodu sportowego, uzyskać tytuł magistra, napisać książkę lub pobiec w maratonie.
51 proc. badanych przez Uniwersytet Stanford życzyłaby sobie żyć wystarczająco długo, aby osiągnąć zwrotny punkt w życiu, dotrwać do 60. rocznicy ślubu bądź zostać dziadkiem, lub babcią.
Dla 24,3 proc. ankietowanych istotne byłoby osiągnięcie stabilności finansowej, w tym pozbycie się długów, spłacenie kredytu hipotecznego, albo sfinansopwanie czesnego kształcącym się dzieciom.
16,7 proc. Amerykanów wystarczyłoby spędzenie więcej czasu z rodziną lub przyjaciółmi. Tylko 15 proc. poddanych badaniu miało ochotę na brawurową przygodę, jak skoki spadochronowe, lotniarstwo, surfowanie po wielkiej fali lub przejażdżka samolotem myśliwskim z czasów II wojny światowej.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP Life)