W sobotni wieczór 28 czerwca w kalifornijskiej Pomonie odbył się zlot fanów „Szybkich i wściekłych”. Wśród gości tego wydarzenia byli m.in. główni gwiazdorzy cyklu: Vin Diesel i Tyrese Gibson. W swoim krótkim wystąpieniu Gibson poinformował zebranych gości, czego mogą spodziewać się po jedenastej części cyklu.
„Studio zapytało mnie grzecznie, czy dostanie finał "Szybkich i wściekłych" na kwiecień 2027 roku. Odpowiedziałem, że mam trzy warunki. Po pierwsze wrócimy do Los Angeles. Po drugie wrócimy do ulicznych wyścigów i samochodowej kultury. Po trzecie spotkają się w nim ponownie Dom i Brian O’Conner” – powiedział Diesel, który wciela się w postać Doma Toretto.
Nie wiadomo, co zacytowany przez portal Variety Diesel dokładnie miał na myśli. Jeśli w „Szybkich i wściekłych 11” miałaby powrócić postać O’Connera, musiałaby zostać stworzona przy pomocy zaawansowanej techniki komputerowej. Tak, jak stało się to w „Szybkich i wściekłych 7”. To właśnie w trakcie zdjęć do tej części cyklu zginął tragicznie w wypadku samochodowym Walker. Jako że wydarzyło się to przed nagraniem wszystkich scen z jego udziałem, twórcy musieli wspomagać się techniką komputerową oraz zatrudnili podobnego do niego brata aktora.
Od czasu premiery w maju 2023 roku 10. części „Szybkich i wściekłych”, pojawiło się wiele znaków zapytania w kwestii jej kontynuacji. Pierwotnie obydwa filmy miały stanowić całość, jednak przedłużająca się przerwa w tworzeniu części jedenastej każe przypuszczać, że być może plany się zmieniły. Nie bez znaczenia jest również fakt, że nakręcona za kwotę 340 milionów dolarów 10. część zarobiła w kinach na całym świecie niewiele ponad 700 milionów. Według raportu magazynu „Forbes”, po odliczeniu kosztów marketingu i dystrybucji, studio Universal finalnie straciło na tym projekcie 21 milionów dolarów. (PAP Life)