Jedną z części planu Donalda Trumpa, który zakłada stworzenie Ameryki „ponownie wielką”, jest zrobienie tego samego z Hollywood. Rozwiązaniem problemów osłabionego przez pandemię COVID-19 amerykańskiego przemysłu filmowego mają być cła nałożone na hollywoodzkie produkcje kręcone za granicą, co ma przekonać wytwórnie filmowe do tworzenia filmów w ojczyźnie. A także zapewnić Stanom zastrzyk włoskiej gotówki.
Niedługo po ponownym objęciu prezydentury, Donald Trump ogłosił trzech „ambasadorów Hollywood”, których zadaniem jest ożywienie amerykańskiego przemysłu filmowego. To Sylvester Stallone, Jon Voight oraz Mel Gibson. Gwiazdor „Zabójczej broni” zaprezentował właśnie pierwsze efekty swoich działań. W porozumieniu z włoskim producentem filmowym, Andreą Iervolino, który pracuje obecnie m.in. nad filmem o Trumpie, przedstawił amerykańsko-włoskie porozumienie koprodukcyjne. Bez niego sam Gibson mógłby stać się ofiarą ceł Donalda Trumpa – we Włoszech niedługo ruszą zdjęcia do drugiej części jego „Pasji”.
Jak informuje portal Deadline, Gibson i Iervolino proponują m.in., by włoscy producenci byli zachęcani do kręcenia swoich filmów w Stanach Zjednoczonych i angażowania do nich hollywoodzkich gwiazd. Jak również zobligowanie włoskiego rządu do wspierania produkcji, które umacniają więzi kulturowe między Włochami i USA. Stosowne porozumienie miałoby zostać podpisane w trakcie tegorocznego Festiwalu Filmowego w Wenecji, nie wiadomo jednak, jakie jest oficjalne stanowisko amerykańskiego rządu.
„Należy uznać amerykański przemysł rozrywkowy za najważniejszy. Pozostaje on więc głównym punktem odniesienia do ustalania zasad branży na całym świecie. Mel Gibson i ja aktywnie działamy w kierunku porozumienia włosko-amerykańskiego i chcemy zainspirować w ten sposób resztę świata” – tłumaczy Iervolino. (PAP Life)