Tom Hardy należy do grona najbardziej rozchwytywanych brytyjskich aktorów. Gwiazdor takich produkcji jak „Kompania braci”, „Helikopter w ogniu”, „Zjawa” czy „Mad Max: Na drodze gniewu”, w planach ma dwa ważne zawodowe projekty – w przyszłym roku do katalogu Netflixa trafić ma mroczny kryminał „Havoc” z jego udziałem, trwają również prace nad piątą częścią kultowej serii „Mad Max” zatytułowaną „Mad Max: Wasteland”, w której Hardy powróci do słynnej roli Maxa Rockatansky’ego. Czy po zrealizowaniu tych dwóch projektów Brytyjczyk nieco zwolni tempo? Takie wnioski wysnuć można po lekturze wywiadu, którego udzielił on właśnie magazynowi „Esquire”.
W rozmowie z miesięcznikiem Hardy ujawnił, że pod wpływem pandemii zmienił swoje priorytety. Od pogoni za kolejnymi rolami zdecydowanie bardziej woli teraz proste, codzienne życie, które wypełnia mu głównie opieka nad dziećmi – 13-lenim synem Louisem z poprzedniego związku oraz pięcioletnią córką i dwuletnim synkiem, których wychowuje wraz z obecną żoną, Charlotte Riley. „Myślę, że teraz mam mniej argumentów przemawiających za pracą, ponieważ motywacją do życia jest dla mnie przebywanie z dziećmi, bycie sprawnym i zdrowym, dbanie o odżywianie itd. Jeśli masz dach nad głową, łóżko i jedzenie w lodówce, czy to nie wystarczy? Czego jeszcze potrzebujesz? Życie to nie próba generalna, dlatego trzeba cieszyć się każdą chwilą” – wyjaśnił aktor.
I podkreślił, że spowodowana pandemią izolacja stała się dlań impulsem do głębszej refleksji nad życiem. „Miałem okazję obserwować świat i przyjrzeć się baczniej własnemu zachowaniu, temu, jak dotychczas żyłem, jak postępowałem. I zrozumiałem, co jest ważne, a co nie. Ci wszyscy złoczyńcy, w których wcielałem się na ekranie, są dokładnym przeciwieństwem mnie. Aktorstwo polega często na naśladowaniu skrajnych emocji. W prawdziwym życiu liczy się to, co ciepłe, dobre i intymne. A tego nie da się udawać. W miarę upływu czasu te emocje mnie już nie przerażają. Przestaje mnie obchodzić, co myślą o mnie ludzie” – wyznał Hardy.
Czas spędzony w izolacji laureat nagrody BAFTA wykorzystał na umiarkowaną aktywność fizyczną, opiekę nad pociechami oraz… pieczenie chleba na domowym zakwasie. „Codziennie ćwiczyłem przez 15 minut w swoim ogrodzie, odrabiałem lekcje z dzieciakami i przygotowywałem zakwas. Mam nawet dwa, na wypadek, gdyby ktoś upuścił słoik i moja półtoraroczna praca poszłaby na marne. Pomyślałem, że mógłbym otworzyć kawiarnię z naturalnymi wypiekami na zakwasie. Sprzedawałbym tam kawę, chleb, organizowałbym lekcje jiu-jitsu i spotkania AA. Psy oczywiście byłyby mile widziane” – zdradził Hardy. (PAP Life)