„Licorice Pizza” to jeden z najlepiej ocenianych przez widzów filmów ubiegłego roku. Nostalgiczny „feel-good movie” zyskał też uznanie w oczach krytyków, czego dowodem są trzy nominacje do Oscarów. Dzieło Andersona powalczy o Oscara dla najlepszego filmu roku, a sam reżyser o statuetkę za reżyserię i scenariusz. W tej sytuacji tym bardziej dziwią oskarżenia fanów, przed którymi broni się teraz Anderson.
Oburzenie użytkowników portalu społecznościowego Twitter wzbudziła jedna z postaci filmu „Licorice Pizza”. Grany przez Johna Michaela Higginsa restaurator, który wielokrotnie parodiuje stereotypowy japoński akcent. Zdaniem fanów jest to niedopuszczalne, by we współczesnych filmach wciąż pojawiały się takie stereotypy.
„Co takiego? To zabawne, bo trudno jest mi się do tego w ogóle odnieść. Nie wiem, czuję się zagubiony, jeśli o tym mowa. Nie jestem pewien, jaki dokładnie ludzie mają z tym problem? Problemem jest, że ta konkretna postać to idiota, który powtarza idiotyczne rzeczy?” – dopytuje Paul Thomas Anderson w rozmowie z portalem „Indiewire”. Reżyser nie kryje, że nie pojmuje, jakim cudem ktoś uznał tę scenę za przejaw rasizmu. „Cóż, nie wiem, może rzeczywiście jest możliwość, że jest to wątek rasistowski. Z pewnością to możliwe, że przestrzeliłem. Z drugiej strony nie jestem pewien, w jaki sposób oddzielić moje intencje od tego, w jaki sposób zostały przez niektórych odebrane” – stwierdził.
Choć Anderson nie widzi problemu w dyskusyjnym fragmencie jego filmu, komentujący podkreślają, że przez takie sceny wciąż utrwalane są stereotypy dotyczące innych kultur. „Wyobraźcie sobie. Oglądacie Licorice Pizza w całej jego wspaniałości. I wtedy, blisko początku pojawia się ten karykaturalny bufon, który prezentuje azjatycką karykaturę. Widownia, w większości biała, śmieje się. A ty myślisz o tym śmiechu przez resztę filmu. Licorice Pizza to wspaniały film. Dialogi są ostre jak brzytwa, zdjęcia nieskazitelne. Zakończenie porusza. Ale smutne jest to, że ja cały czas wyobrażam sobie alternatywną wersję filmu bez tej gównianej sceny, która nic nie wnosi do reszty” – napisał współtwórca podcastu „The Filmcast” David Chen. (PAP Life)