ON AIR
od 10:00 Na porządku dziennym zaprasza: Katarzyna Hnat

Oscar dla filmu "Spotlight" zaskoczył Tomasza Raczka

Krytyk Tomasz Raczek jest zaskoczony Oscarem dla filmu "Spotlight". Jak podkreśla, to obraz, który nie odznacza się szczególnymi wartościami artystycznymi. Jestem przekonany, że ta statuetka ma wymiar polityczny - ocenił Raczek tegoroczny werdykt Amerykańskiej Akademii Filmowej.

Oscary, czyli nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej rozdano w Los Angeles po raz 88. Film "Spotlight" o aferze pedofilskiej w Kościele otrzymał tegorocznego Oscara dla najlepszego filmu. Statuetki doczekał się również Leonardo DiCaprio, którego nagrodzono za główną rolę w "Zjawie". Po raz drugi z rzędu Oscara odebrał też Alejandro Inarritu - reżyser tego filmu. Futurystyczny "Mad Max: Na drodze gniewu" w reżyserii George'a Millera otrzymał najwięcej statuetek - sześć, ale wszystkie w kategoriach technicznych.

"Zaskoczyła mnie nagroda dla najlepszego filmu. Nagrodzony Oscarem Spotlight to nieduża produkcja, która nie odznacza się szczególnymi wartościami artystycznymi. Porusza za to ważną sprawę katolickiego śledztwa w Bostonie w sprawie księży, którzy dopuszczali się pedofilii. Duchowni byli potem chronieni przez swoich przełożonych, jak i przez amerykańskich prawników, którzy dzięki porozumieniu z klerem zrobili sobie z maskowania pedofilii świetne źródło dochodów" - powiedział PAP Tomasz Raczek.

"Jestem przekonany, że statuetka dla tego filmu ma mniej artystyczny, a bardziej polityczny wymiar. Żadna inna wartość nie pretendowała filmu do nagrody i nie usprawiedliwiała jej. Powodem mógł być tylko wydźwięk publicystyczny" - podkreślił.

Zdaniem krytyka w pełni zasłużona była natomiast nagroda dla Leonarda DiCaprio, zarówno za całokształt, jak i za postać w którą wcielił się w "Zjawie". Odnosząc się do żartów internautów na temat tej nominacji Raczek zauważył, że mogą wynikać z niezrozumienia konwencji filmów Alejandro Inarritu.

"Inarritu realizuje filmy w stylu realizmu magicznego, charakterystycznego dla kina iberoamerykańskiego. Niesłusznie uważamy go za twórcę amerykańskiego i oczekujemy stylistyki, do której jesteśmy przyzwyczajeni przy okazji filmów pochodzących ze Stanów Zjednoczonych" - zauważył Raczek.

Jak podkreślił, "Zjawa" jest zrobiona jak film amerykański, ale ma wszystkie cechy kina iberoamerykańskiego. "Wszyscy, którzy znają prozę amerykańską - chociażby Marqueza, który był odkrywcą talentu Innaritu - powinni sobie zdać sprawę z tego, jak różne to są gatunki - zaznaczył.

Raczka ucieszyło także sześć statuetek dla "Mad Maxa". Według niego "najciekawszego i najbardziej oryginalnego filmu roku spośród wszystkich nominowanych". Brie Larson, nagrodzoną za rolę pierwszoplanową w filmie "Pokój", krytyk uznał za "aktorkę sezonu".

"Jej rola w filmie Pokój, opartym tak naprawdę na dwóch kreacjach, jest bardzo dobra. To duże osiągnięcie artystyczne, które zasługiwało na nagrodzenie" - powiedział Raczek. "Dla mnie większym sukcesem i osiągnięciem była jednak rola Charlotte Rampling w filmie 45 lat, nieporównywalnym jeśli chodzi o poziom komplikacji, ilość użytych środków aktorskich i wyrafinowanie gry aktorskiej. Było mi szkoda, że Rampling nie została uhonorowana, ponieważ zrobiła rzecz najcenniejszą" - podkreślił.

Raczek pytany, czy jego zdaniem werdykty Akademii zmierzają w którąś stronę odpowiedział, że nie zauważył niczego, co wskazywałoby na zmianę kierunku. Jak zaznaczył "wszystko było mniej więcej zgodne z obyczajami i panującymi modami". Za aktualnie "modne" zjawiska krytyk uznał postaci wielokrotnie nagradzanych Brie Larson i Alejandro Inarritu.

Jak podkreślił, nie zmieniło się także dość instrumentalne traktowanie kina nieanglojęzycznego. W tej kategorii wygrał węgierski "Syn Szawła". "Bardzo dobry film, ale po raz kolejny o Holokauście" - zauważył. "Wygląda to trochę tak, jakby hollywoodzcy akademicy nominując światowe filmy do nagrody w tej kategorii, patrzyli przez bardzo wąskie okulary i nie dostrzegali innych tematów" - dodał Raczek.

Tym, co najbardziej raziło krytyka w tym roku, było wyróżnienie piosenki Sama Smitha "Writing's on the Wall" z filmu "Spectre". "Uważam, że to jedna z najgorszych bondowskich piosenek ever" - skomentował Raczek. "To zaskakujące szczególnie w kontekście doskonałej, świetnej i nagrodzonej stojącą owacją piosenki Lady Gagi, której wykonanie było punktem kulminacyjnym całej uroczystości wręczenia Oscarów jeśli chodzi o część artystyczną" - dodał.

Raczka rozczarowała także tegoroczna gala. W tym roku prowadził ją czarnoskóry komik Chris Rock, który od pierwszych minut ceremonii nawiązał do wielkiej kontrowersji towarzyszącej Oscarom - braku, po raz drugi z rzędu, nominacji dla czarnoskórych aktorów.

Według krytyka galę prowadzoną przez Rocka zdominowały "PR-owskie próby odkręcenia skandalu w sprawie czarnoskórych artystów kina". "Miałem wrażenie, że brak Afroamerykanów wśród nominowanych został instrumentalnie wykorzystany przez organizatorów i w sumie jeszcze pogorszył wrażenie. Mimo, że galę prowadził czarnoskóry komik, kompletnie mu nie wychodziły próby poradzenia sobie z tym problemem. Pojawiło się dużo różnego rodzaju nawiązań, ale prawie żadne z nich nie były zabawne" - podkreślił Raczek.

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic