Głównymi bohaterkami są dwie siostry, które - postawione w sytuacji krytycznej - mimo wzajemnej niechęci muszą działać razem.
"To komedia obyczajowa trochę w tonie Czułych słówek, czyli mamy połączenie komedii i dramatu. Pokazywane są śmiesznostki z życia rodzinnego, a z drugiej strony śmiertelna choroba" - zwracał uwagę w rozmowie z PAP na gdyńskim festiwalu jego dyrektor artystyczny Michał Oleszczyk.
"To według mnie film, który ma szansę spodobać się bardzo wielu widzom. Są w nim fantastyczne kreacje aktorskie: Mariana Dziędziela, Marcina Dorocińskiego, Agaty Kuleszy, Gabrieli Muskały. Ton komediowy połączono z mówieniem o pewnych sprawach bardzo serio" - mówił Oleszczyk.
Bohaterki "Moich córek krów" to wychowane w rodzinie z wyraźnie dominującym ojcem dwie siostry, które - postawione w sytuacji krytycznej - mimo wzajemnej niechęci muszą działać razem.
Jedna z sióstr, Marta (Kulesza), odniosła sukces, jest znaną aktorką, gwiazdą seriali. Mimo sławy i pieniędzy, wciąż nie może ułożyć sobie życia. Samotnie wychowała dorosłą już córkę.
Druga z kobiet, Kasia (Muskała), w przeciwieństwie do silnej starszej siostry jest wrażliwa i ma skłonność do egzaltacji. Pracuje jako nauczycielka. Jej małżeństwu daleko do ideału - mąż (w tej roli Dorociński) to życiowy nieudacznik, który bezskutecznie szuka pracy.
Siostry nie przepadają za sobą. Nagła choroba matki zmusza je jednak do wspólnego działania. Kobiety muszą zaopiekować się ukochanym, lecz despotycznym ojcem (Dziędziel).
Marta i Kasia stopniowo zbliżają się do siebie. Odzyskują utracony kontakt. A to wywołuje szereg tragikomicznych sytuacji.
Za "Moje córki krowy" przyznano na festiwalu w Gdyni również Nagrodę Dziennikarzy.
Reżyserka i autorka scenariusza Kinga Dębska jest absolwentką znanej czeskiej szkoły filmowej FAMU (w której kształciła się też m.in. Agnieszka Holland).