Coraz większy rozgłos japońskiego „Drive My Car” przypomina sytuację z południowokoreańskim „Parasite”. Choć obydwa filmy zdobyły wiele laurów, „Parasite”, który finalnie triumfował na Oscarach, został wcześniej nagrodzony Złotą Palmą w Cannes. „Drive My Car”, choć też nagradzany w Cannes, przegrał w głównej konkurencji z francuskim filmem „Titane”. Obydwa zostały zgłoszone do przyszłorocznych Oscarów, zapowiada się więc pojedynek japońsko-francuski.
„Drive My Car” – jak czytamy w festiwalowym opisie filmu – to mistrzowska adaptacja prozy Murakamiego w reżyserii Ryusuke Hamaguchiego. Oparta na opowiadaniu ze zbioru „Mężczyźni bez kobiet” intymna opowieść o złożonej relacji miłosnej wybitnego aktora i reżysera z kobietą, która skrywa przed nim wiele tajemnic. Hamaguchi opiera swój film na precyzyjnych dialogach i świetnie narysowanych postaciach. To historia o bezwarunkowej akceptacji bliskiej osoby oraz siebie samego i swoich niedoskonałości, jednocześnie piękna i wzruszająca oda do życia.
Głównym konkurentem do zdobycia „międzynarodowego” Oscara jest dla filmu Hamaguchiego „Titane” w reżyserii Julii Ducournau. To opowieść o Alexii, w której głowę w efekcie wypadku samochodowego wszczepiona zostaje w dzieciństwie tytanowa płytka. Wiele lat później Alexia zachodzi w ciążę po stosunku… z samochodem.
Innymi azjatyckimi kandydatami do Oscara są w tym roku m.in. „The Falls” z Tajwanu, „Szybkość z odwagi” z Hongkongu, „Wędrowcy na krawędzi” z Chin, „Precious Is the Night” z Singapuru oraz indyjskie „Kamyki”.
Polska do oscarowego wyścigu wystawiła film „Żeby nie było śladów” Jana P. Matuszyńskiego. (PAP Life)