"Kill Bill" - 16 lat od premiery kinowego przeboju Tarantino

Z jednej strony doceniany za widowiskowość i brawurę, z drugiej zaś krytykowany z uwagi na epatowanie przemocą - "Kill Bill" wciąż uchodzi za jedno z najciekawszych dzieł Quentina Tarantino. Kinowy przebój amerykańskiego reżysera ma już 16 lat.

"Kill Bill" - 16 lat od premiery kinowego przeboju Tarantino
fot.PAP/EPA/Soeren Stache

Oto historia zemsty: ciężarna panna młoda należąca niegdyś do gangu płatnych zabójców, zostaje zdradzona przez swojego szefa, który wydaje rozkaz zamordowania jej przez dawnych kolegów po fachu. Grana przez Umę Thurman Czarna Mamba, mimo postrzału w głowę, uchodzi z życiem. Gdy po czterech latach budzi się ze śpiączki, kierowana pragnieniem odwetu postanawia zemścić się na zdradzieckich byłych towarzyszach. Zemstę na tytułowym Billu zostawia sobie na krwawy deser.

Kinowy przebój Quentina Tarantino, w którym trup ściele się gęsto, a krew płynie wartkim strumieniem, miał swoją premierę 10 października 2003 r. Od tamtej pory uznawany jest za jedno z najbardziej interesujących dzieł Amerykanina, będące z jednej strony widowiskowym pastiszem kina kung-fu lat 70., z drugiej zaś, mimo całego swego przerysowania i estetycznego rozbuchania - wnikliwą psychoanalizą zemsty, redefiniującą figury ofiary i kata.

Niekwestionowana gwiazda produkcji, Uma Thurman, nie bez przyczyny nazywana muzą Tarantino, pomogła reżyserowi w napisaniu scenariusza do filmu, który z uwagi na zbyt dużą ilość nakręconego materiału, został podzielony na dwie części - "Kill Bill" i "Kill Bill 2". Światowa premiera części pierwszej odbyła się 10 października 2003 r., drugiej zaś - 14 kwietnia 2004 r.

Opinie o kultowym dziele Tarantino od chwili, gdy pojawił się na ekranach kin, są mocno podzielone. Podczas gdy jedni uważają "Kill Billa" za efektowny, acz powierzchowny pastisz azjatyckiego kina akcji, drudzy postrzegają ów film jako dzieło sztuki, widowisko, spektakularny teatr przemocy, którego finał skłania do głębszej refleksji nad moralnym aspektem zemsty i granicami człowieczeństwa. Krytycy wielokrotnie zarzucali Tarantino epatowanie w filmie przemocą - w większości skierowaną do żeńskich postaci, z Czarną Mambą na czele.

Kontrowersje wywołało w ostatnim czasie wyznanie Umy Thurman, która w poście opublikowanym rok temu na Instagramie wyznała, że na planie "Kill Billa" doszło do groźnego wypadku samochodowego z jej udziałem. Ten zaś miał być tuszowany przez producentów filmu. "Niszczyli dowody i kłamali w kwestii trwałego uszczerbku na zdrowiu, który spowodowali, co później postanowili wyciszyć. Tuszowanie tej sprawy było nikczemne i celowe" - wyznała Thurman. "Kiedy odwrócili się ode mnie po wypadku, przestałam być twórcą i wykonawcą, stałam się zepsutym narzędziem" - dodała w rozmowie z "New York Times".

Reżyser nazwał ów wypadek "jednym z największych błędów swojego życia". Błąd ten odcisnął skądinąd piętno na jego relacji z aktorką. "Wpłynęło to na mnie i Umę i nasze stosunki na następne dwa lub trzy lata. Nie było tak, że nie rozmawialiśmy. Ale zaufanie zostało nadszarpnięte" - ubolewał Tarantino w jednym z wywiadów.

Czy fani mogą mieć nadzieję na zażegnanie konfliktu i powrót filmowego duetu na plan? Wiele na to wskazuje. Niedawno świat obiegła bowiem informacja, jakoby Tarantino przymierzał się do nakręcenia trzeciej części "Kill Billa". Otwarte zakończenie drugiej części sugerowało, że nadzieje na kontynuację dyptyku o blondwłosej mścicielce nie muszą okazać się płonne. Podsycił je niedawno sam reżyser, który w rozmowie z Joshem Horowitzem wyznał, że myśli o stworzeniu sequelu "Kill Billa". Biorąc pod uwagę wcześniejsze zapewnienia Tarantino, który ma na koncie 9 produkcji, że ma zamiar nakręcić w swoim życiu 10 filmów, byłaby to z pewnością nieoczywista, acz interesująca klamra twórczości Amerykanina. (PAP Life)

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic