Ewa Szykulska chce grywać stare ciotki i czarownice...

Grywa w komediach i dramatach, i w każdej ze swych ról jest wyrazista, do zapamiętania. A reżyserzy wiedzą, że Ewa Szykulska nie boi się eksperymentów. Prześliczna wiolonczelistka z teledysku Skaldów kończy 11 września 70 lat.

Ewa Szykulska chce grywać stare ciotki i czarownice...
fot.PAP/Andrzej Rybczyński

"Aktorka Kondratiuka - a właściwie obu Kondratiuków, bo grywała z równym powodzeniem u obu braci; megagwiazda kina radzieckiego i rosyjskiego, obsadzana chętnie, również dzisiaj, przez wybitnych tamtejszych reżyserów i wielbiona przez publiczność - nie dała się zamknąć w żadnej szufladzie" - można przeczytać w jej biogramie na stronie Akademii Polskiego Filmu.

Oczywiście, każdy z widzów ma jakieś ulubione role Szykulskiej. Koleżanka Pana Samochodzika? A może Instruktorka w sekcji specjalnej w "Seksmisji" czy może hrabina Lala Koniecpolska w "Karierze Nikodema Dyzmy"? Każda z tych ról była niezapomniana.

Ewa Szykulska wielką popularność zyskała w latach 70. i 80. Widzowie zapamiętali ją w takich produkcjach jak: "Hydrozagadka", "Samochodzik i templariusze", "Dziewczyny do wzięcia", "Kariera Nikodema Dyzmy", "Vabank", "Jan Serce". Wystąpiła w dwóch oficjalnych teledyskach zespołu Skaldowie: "Prześliczna wiolonczelistka" (jako tytułowa piękna wiolonczelistka) oraz w utworze "Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał". Zdobywała pochwały za talent, nieprzeciętną urodę i wyjątkowy głos.

Ten głos to, jak jej się na początku kariery wydawało, to był jej mankament. "Wysyłali mnie do foniatry" - mówiła w jednym z wywiadów. "Długo wstydziłam się, nie lubiłam tych niskich tonów. Moja krtań niedomagała, przeszłam dwie operacje. Ale po latach zrozumiałam, że ten głos to mój atut" - mówiła aktorka.

Na początku XXI wieku wcielała się m.in. w postać Heleny Bogackiej w sitcomie "Lokatorzy" oraz jego spin-offie "Sąsiedzi". W 2004 r. za rolę w tych serialach otrzymała statuetkę Kryształowego Granatu (nagrodę dla najlepszej aktorki komediowej) na VIII Festiwalu Filmów Komediowych w Lubomierzu. Obecnie można ją zobaczyć m.in. na deskach Teatru 6. piętro.

Aktorka akceptuje upływający czas i nie myśli o jakimkolwiek poprawianiu urody. "Do tej pory mam zdjęcie pomarszczonej, cudownej, najfantastyczniejszej w świecie Brigitte Bardot. Akceptacja nie jest wcale prosta. Widzę w lustereczku, jak wstrętna jestem. I nie pytam go, jak wyglądam, bo ja to widzę. Ale pieprzyć to, naprawdę. Bardzo chcę grywać babki, stare ciotki, czarownice - bardzo proszę. Natomiast nie chcą widzieć tego na ekranie nasi producenci. No trudno!" - mówiła w wywiadzie dla "Faktu".

"Ja nie wiem, czy ja jestem sympatyczna, ale lubię ludzi. Czasem oni mi tym samym odpłacają" - mówiła. (PAP Life)

 

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic