Powodem nieoficjalnego dwuletniego zakazu dystrybucji indyjskich filmów były spory graniczne pomiędzy Chinami i Indiami, które w obu krajach doprowadziły do wzrostu nacjonalizmu i wrogości. Teraz chińscy widzowie będą w końcu mogli obejrzeć indyjski „Chhichhore” w reżyserii Nitesha Tiwariego. Poprzedni film tego twórcy, wyświetlany w 2017 roku „Dangal” z Aamirem Khanem, zarobił w Chinach aż 193 miliony dolarów. Pozbawiony gwiazdy pokroju Khana „Chhichhore” raczej nie powtórzy tego wyniku.
Jak podaje portal „Variety”, indyjskie filmy w chińskich kinach radziły sobie do tej pory różnie. „Secret Superstar”, też z udziałem Aamira Khana, zarobił tam 118 milionów dolarów. Z kolei jeden z najbardziej kasowych indyjskich filmów w historii, „Baahubali: Początek” zarobił w Chinach niewiele ponad milion dolarów.
Tydzień wcześniej zakończył się w Chinach jeszcze dłużej trwający nieoficjalny zakaz, tym razem dotyczący filmów z Korei Południowej. 3 grudnia do chińskich kin trafił koreański dramat opowiadający o babci chorej na Alzheimera, film „Oh! My Gran”. Był to pierwszy południowokoreański film wyświetlany w Chinach od sześciu lat. Powodem zakazu była instalacja w Korei amerykańskiego rakietowego systemu antybalistycznego THAAD.
Podobną niechęcią władze Chin darzą od pewnego czasu hollywoodzkie produkcje. Te coraz rzadziej pojawiają się na chińskim rynku, a powodem ich nieobecności często są kontrowersyjne sceny, w których w nieprzychylnym świetle stawiane są Chiny i ich mieszkańcy. Jednym z niewielu amerykańskich filmów, jaki trafi do chińskich kin, będzie „Matrix Zmartwychwstania”, którego premierę zaplanowano na 14 stycznia.
W chińskich kinach znaleźć można obecnie niewiele produkcji nakręconych poza granicami kraju. Co ciekawe, jest wśród nich polski film „Ikar. Legenda Mietka Kosza” z 2019 roku, który zarobił do tej pory 121 tysięcy dolarów. (PAP Life)