Brie Larson dała się poznać nie tylko jako utalentowana aktorka, ale i adwokatka równouprawnienia. Laureatka Oscara za rolę w filmie „Pokój” wielokrotnie zabierała głos w sprawach związanych z równością płci oraz okazywała wsparcie ofiarom przemocy seksualnej. „Będę aktywistką do końca życia, ponieważ siedzenie cicho nie jest słuszne” – stwierdziła w jednym z wywiadów.
W ostatniej rozmowie z amerykańskim magazynem „Marie Claire” gwiazda filmu „Kapitan Marvel” przyznała, że miała dawniej problem z docenianiem samej siebie. Aktorka zdradziła, że upominania się o swoje musiała się nauczyć. Dziś nie uznaje kompromisów. „Moja koncepcja braku kompromisu oznacza domaganie się należnego miejsca przy stole. Oczywiście są sfery, nad którymi nie mamy kontroli. Ale upominanie się o to, co nam się należy, jest ogromnym krokiem naprzód. Niedocenianie samych siebie nas hamuje” – przekonuje gwiazda.
I zaznacza, że przeszła długą drogę, zanim zrozumiała, że asertywność i głośne wyrażanie swojego zdania nie są postawą, której powinna się wstydzić. „Niezależnie od tego, czy chodziło o zmianę kwestii w scenariuszu, czy uzyskanie wynagrodzenia, na które zasługiwałam, czasami miałam poczucie winy; bałam się, że przeceniam swoje możliwości. Pracowałam wiele lat nad wyeliminowaniem tego mechanizmu. Będąc adwokatką samej siebie, myślę również o tych wszystkich osobach, które podążają za mną i które będą miały dzięki mnie przetarty szlak” – zauważa Larson.
W 2018 roku aktorka wraz z 300 kobietami pracującymi w Hollywood stworzyła inicjatywę Time’s Up, której celem było zapewnienie kobietom pracującym w przemyśle filmowym ochrony przed molestowaniem seksualnym i dyskryminacją. Symbolem akcji był słynny manifest na gali Złotych Globów – znakomita większość zaproszonych gwiazd włożyła na tę ceremonię czarne kreacje na znak solidarności z ofiarami przemocy. Wiele gwiazd pojawiło się na tej gali w towarzystwie aktywistek działających na rzecz praw kobiet.
„Świat zmienia się niesamowicie szybko i to od nas zależy, w jakim kierunku podąży ta zmiana. Zarówno moje doświadczenia z ruchem Time's Up, jak i każdy inny rodzaj aktywizmu, którego się podejmę w przyszłości, postrzegam jako pracę, która się nie kończy. Nigdy nie będziemy mogli odpocząć, ponieważ wraz ze wzrostem naszych standardów, jest coraz więcej do zrobienia. Jestem tym podekscytowana” – mówi Larson. I dodaje, że jednym z najważniejszych zadań – nie tylko branży filmowej – jest promocja różnorodności i wzmacnianie pozycji kobiet. „Potrzebujemy obecności kobiet i większej liczby różnorodnych, unikalnych, ekscytujących nowych głosów” – konkluduje. (PAP Life)