Kariera a przekonania
„Nie występuję już w filmach z powodów politycznych. Przemysł filmowy jest przeciwny zmianom, rasistowski i bez dwóch zdań patriarchalny. Jesteśmy w błędzie, jeśli mówimy, że rządzący nim chcą dobrze, ale tylko czasem im nie wychodzi. Jedyną rzeczą, która może to zmienić, jest walka. I w moim przypadku odejście z przemysłu jest właśnie walką. Odchodząc na dobre z tej branży, chcę zostać częścią innego świata, innego kina” – wyznała Adele Haenel w rozmowie z niemieckim magazynem „FAQ”.
Nowy Luke Skywalker?
Kolejnym filmem Haenel po zagraniu w „Portrecie kobiety w ogniu” miał być fantastyczno-naukowy „The Empire” Bruno Dumonta. Aktorka ostatecznie zrezygnowała jednak z tego projektu z powodu tematyki filmu i jego obsady. Haenel już wcześniej nosiła się z pomysłem rezygnacji z kariery filmowej, ostatecznie podjęła taką decyzję właśnie za sprawą tego projektu. „Na pierwszy rzut oka wyglądało to na fajną zabawę. Takiego Luke’a Skywalkera w kosmosie. Pod tą zabawną fasadą krył się jednak mroczny, seksistowski i rasistowski świat, którego trzeba było bronić. Scenariusz pełen był dowcipów o kulturze unieważniania i przemocy seksualnej. Próbowałam rozmawiać o tym z Dumontem, bo myślałam, że możliwy jest taki dialog. Chciałam wierzyć, że to wszystko nie było zamierzone. Ale było celowe. Lekceważenie tych rzeczy było zamierzone” – wyznała Haenel.
Co dalej?
„Gdybym została teraz w przemyśle filmowym, byłabym feministką, która pozwala na istnienie tego męskiego, patriarchalnego systemu. Marzę, żeby wszyscy to w końcu pojęli. Przemysł filmowy broni kapitalistycznego, patriarchalnego, rasistowskiego i seksistowskiego świata pełnego strukturalnych nierówności. A to oznacza, że przemysł ten współpracuje na rzecz globalnego porządku ekonomicznego, w którym nie wszyscy jesteśmy równi” – zakończyła swoje wyznanie Haenel. Aktorka nie zamierza jednak zmieniać zawodu - chce kontynuować karierę aktorską w teatrze.
Źródło:PAP Life