Maria Callas: przeznaczenie, to przeznaczenie; nie ma od niego ucieczki

"Boska" i odrzucona. Może dlatego tak wiarygodnie wcielała się w dramatyczne postaci na scenie, bo poza nią sama przeżywała dramaty. Wolała być Marią, musiała być Callas. Mawiała, że to, co wykonuje na scenie, jest jej autobiografią, której nigdy nie spisała.

Maria Callas: przeznaczenie, to przeznaczenie; nie ma od niego ucieczki
fot.PAP/PA

"Są we mnie dwie osoby. Chciałbym być Marią, ale jestem Callas, której muszę sprostać" - przyznała w jednym z wywiadów. Marią targały wątpliwości, namiętności, niepewność i cień zakompleksionej, otyłej nastolatki. Callas była skrajną perfekcjonistką, oddaną sztuce. "Żyłam dla sztuki i miłości" - mówiła.

Maria Callas urodziła się w Nowym Jorku 2 grudnia 1923 roku. Dorastając, miała bardzo trudny związek ze swoją dominującą, surową matką. Zaczęła brać lekcje gry na pianinie, gdy miała 10 lat, po tym, jak jej matka zdecydowała, że Maria zostanie wielką piosenkarką. Podczas wojny i po separacji rodziców mieszkała w Atenach i rozpoczęła naukę w Narodowym Konserwatorium Grecji.

"Los doprowadził mnie do tej kariery. Niestety nie ma sposobu na uniknięcie twojego przeznaczenia. Gdybym mogła, oddałabym wszystko, aby mieć rodzinę i dzieci" - przyznała w wywiadzie.

Ten podział, którego sama dokonała - na Marię i Callas - zdawał się być kwintesencją jej życia. Jako Callas była nieustraszona, potrafiła walczyć o swoją pozycję jak lwica ścierając się z innymi śpiewaczkami, dyrektorami, jako Maria łaknęła miłości, pozostawała bezbronna wobec męża Giovanniego Battisty Meneghiniego, który na jej talencie zyskał więcej niż ona sama i w końcu wobec miłości do Arystotelesa Onasisa.

"Gdybyś mógł zobaczyć moje uczucia, które żywię do Ciebie, czułbyś się jak najbogatszy mężczyzna na świecie" - pisała do niego w jednym z listów. Zapytana o ich relację, powiedziała: "On potrzebuje mojej przyjaźni, zawsze powiem mu prawdę".

"Callas była masywna, miała nadwagę - idealny obraz śpiewaczki operowej w tamtym czasie. W 1954 roku nagle schudła 30 kilogramów, obiecująca piosenkarka, stała się czarującą, wartą uwagi mediów, temperamentną gwiazdą opery. Media mniej interesowały jej udane występy w Nowym Jorku, Londynie i Paryżu, bardziej żyły kłótniami z zarządem, wyrzuceniem z Metropolitan Opera w Nowym Jorku i romansem z greckim magnatem, Arystotelesem Onasisem" - czytamy w notatce na łamach V&A Museum.

Kiedyś, podobnie jak dziś, media z uwagą śledziły jej zmagania z wagą. Posądzano ją o to, że specjalnie zaraziła się tasiemcem. Callas całe życie walczyła ze swoim demonami z dzieciństwa. Zawsze czuła się jak brzydkie kaczątko.

Presja, by pozostać szczupłą, była ogromna, tym bardziej, że sopranistka kochała jedzenie. Na skrawkach papieru notowała przepisy od najlepszych kucharzy, skrupulatnie notowała instrukcje dotyczące swoich ulubionych potraw, których nigdy nie kosztowała. "Uwielbiała jedzenie, zwłaszcza ciasta, ale żyła głównie na stekach i sałatach" - wyjaśnia na łamach "The Guardian" Bruno Tosi, badający życie Callas.

"Zapisywanie tych przepisów było przyjemną sprawą, ponieważ rzadko pozwalała sobie na skosztowanie któregoś z dań" - wspomina. Notatki wysyłano do jej kucharza, a dania serwowano na przyjęciach, raczyła nimi gości, rzadko siebie. "Niczym nie różniła się od wielu kobiet, które przez całe życie walczą ze swoją wagą" - dodał Tosi.

Ciekawą refleksją na jej temat podzielił się na łamach "The Guardian" Terrence McNally, amerykański dramaturg, twórca sztuki poświęconej śpiewaczce "Master Class". "W latach 50. miłośnicy opery rzucali w Marię Callas warzywami. Teraz rzucają same superlatywy. Zabawne, jak ludzie przepisują historię. Odważnym jest ten, który dziś śmie krytykować Marię Callas" - mówił McNally.

"Była piękna na scenie. Jej aktorstwo było minimalne, ponieważ niewiele robiła, ale to, co robiła, sprawiło, że słuchaliśmy muzyki z nową jasnością, ponieważ słyszeliśmy ją przez nią i postać, którą grała. Callas sprawiła, że opera znów coś znaczyła. Jej ograniczenia bledną obok jej interpretacyjnego geniuszu. Cały świat powinien był ubóstwiać Callas za życia. Fakt, że robi to teraz, jest ironiczny. La Divina stała się uniwersalną prawdą. Callas była wojowniczką, nigdy się nie wycofywała" - dodał.

Zmarła samotnie, w swoim mieszkaniu w Paryżu 16 września 1977 roku. (PAP Life)

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic