We wtorek w Krakowie rozpoczyna się sześciodniowy festiwal poświęcony autorowi takich szlagierów jak "Dni, których nie znamy", "Będziesz moją Panią", "Nie dokazuj", "W dzikie wino zaplątani".
Tegoroczny festiwal jest wyjątkowy, ponieważ dokładnie 50 lat temu rozpoczął swoją karierę sceniczną Marek Grechuta wraz z zespołem Anawa. Jesienią 1967 r. studenci kilku krakowskich uczelni wystąpili na VI Festiwalu Piosenki i Piosenkarzy Studenckich w Krakowie. Za utwór "Tango Anawa", otrzymali pierwszą nagrodę, a Marek Grechuta, jako wykonawca - drugą nagrodę.
"Wciąż widzę bardzo żywe zainteresowanie Markiem. Ludzie najchętniej na żywo (od najbliższych Grechuty, a nie z publikacji o nim - PAP Life) słuchają o Marku, a ja czasami głupio się czuję, bo niektórym wydaje się, że kiedy do mnie się zbliżają, to dotykają Marka" - wyznała Danuta Grechuta, która miała nadzieję, że wydane w formie książki wspomnienia o mężu (2011) przyniosą jej "spokój".
Danuta Grechuta nie odzyskała jednak spokoju, wciąż osoby w różnym wieku, z różnych zakątków Polski, pytają ją o Marka. Wdowa nie odmawia im odpowiedzi, nie odmawia też dziennikarzom opowieści o mężu. Jak wyznała, kiedy artysta żył, chciała, aby ludzie, wielbiciele jego twórczości, "nie bali się do niego podejść".
"Marek był zdystansowany bardzo i to aż do tego stopnia, że wytwarzał się dystans między nim a ludźmi" - wspominała dodając, że starała się ośmielać publiczność: "Mówiłam: Marek boi się was tak, jak wy jego".
"Był na scenie rzeczywiście może trochę wyniosły, bo nie stosował tych chwytów jakie wtedy obowiązywały na estradzie - że każdy robił z siebie jak największego wariata" - mówiła Danuta Grechuta. Według niej stonowane zachowanie piosenkarz wzorował na Ewie Demarczyk, którą charakteryzowało dość posągowa prezencja na scenie.
"A jak zszedł ze sceny, to był sobą, czyli człowiekiem o różnych cechach, przywarach, śmiesznostkach. Marek miał cechy, które można było lubić. Miał takie kabaretowe usposobienie, lubił mieć dystans do wszystkiego, nawet sytuację dramatyczną zwekslować na żart" - wspominała wdowa po artyście, dodając: "Te piosenki chyba też dlatego tworzył - żeby uspokoić ludzi, żeby się wyciszyć, żeby coś załatwić, co go gnębi". (PAP Life)