Taki punkt w projekcie budżetu zauważyli radni z komisji kultury i żywo się nim zainteresowali, zachęcając też do tego media. Zaskoczenie dotyczyło nie tylko kwoty, która miała być na organizację koncertu przeznaczona, w warunkach białostockich znaczącej, co i powodu organizacji imprezy.
Koncert miał bowiem uświetnić otwarcie stadionu miejskiego - od dwóch miesięcy oficjalnie użytkowanego i od tego czasu uważanego za otwarty. Odbywają się tam m.in. mecze piłkarskiej ekstraklasy - na pierwszym po otwarciu obiektu było ponad 20 tys. kibiców.
Kiedy jedni zastanawiali się, jaką to gwiazdę muzyczną można by do Białegostoku przywieźć (po lądowaniu w Warszawie) i pytani przez dziennikarzy wymieniali Stinga, U2, Lady Gagę czy Shakirę, nastroje uspokoił prezydent miasta Tadeusz Truskolaski.
I wyjaśniał żurnalistom, że nie chodzi o gwiazdę światowego formatu, bo o żadnym formacie nie ma na razie mowy, nie ma bowiem żadnych nazwisk. A koncert miałby uświetnić nie otwarcie stadionu, ale służyć promocji nowego obiektu i samego Białegostoku, jako miejsca organizacji dużych imprez.
Przy negatywnym jednak nastawieniu części radnych i wobec raczej niepochlebnych publikacji prasowych na ten temat, władze miasta podjęły decyzję o wycofaniu się z tego pomysłu.
Sting więc na razie może spać spokojnie. Zaproszenia z Białegostoku póki co nie będzie. (PAP Life)