W rozmowie ze stacją CBS News, Geena Davis zauważa, że niewiele zmieniło się od czasu, kiedy 30 lat temu zagrała w kultowym filmie Ridleya Scotta. Wraz z premierą filmu „Thelma i Louise” twierdzono, że wraz z nim zmieni się sytuacja aktorek w Hollywood, które za sprawą sukcesu filmu otrzymają więcej szans na lepsze role. Według Davis nic takiego nie miało miejsca, w szczególności jeśli chodzi o aktorki po pięćdziesiątce.
„To dwie zupełnie różne sprawy być aktorką po 50-ce i aktorem po 50-ce. Większość postaci kobiecych ma po dwadzieścia kilka lat, podczas gdy postaci kreowane przez aktorów są o 10, 20 lat starsze” – tłumaczy Davis, która zajmuje się tą tematyką od dawna. W 2018 roku wyprodukowała film dokumentalny „To zmienia wszystko”, który, jak czytamy w jego oficjalnym opisie, mówi o seksizmie w świecie amerykańskiego filmu, zaznaczającym się zarówno na planach zdjęciowych, gdzie z reguły dominują mężczyźni, jak i kinowych oraz telewizyjnych ekranach, na których gości niewiele pełnowymiarowych postaci kobiecych.
Pytana o to, czy zmiany, jakie dokonały się w ostatnich latach wpłynęły na jej własną karierę, żartuje: „Ponieważ walczę o to, by kobiety dostawały lepsze role w filmach i serialach, myślałam, że w pewnym momencie skorzystam na tym i ja. Do tej pory nie skorzystałam”.
„Mamy tak mało dobrych szans. Kiedy spojrzy się na ludzi w moim wieku, tylko kilkoro z nich tak naprawdę dostaje dobre role i utrzymuje stałość pracy. Pisanych jest niewiele ról dla moich rówieśników, dlatego sprowadza się to do marnych szans na ich otrzymanie” – tłumaczy Geena Davis, która uważa, że w branży niezmiennie utrzymuje się stały trend pisania większej liczby ról dla starszych mężczyzn niż dla starszych kobiet.
Jedno zdaniem Davis się poprawia. To ilość kobiecych ról w filmowych widowiskach. „Wiecie, niedawno wypuścili „Czarną Wdowę”, która odniosła duży sukces. Myślę więc, że branża podąży w tym kierunku. Uważam za bardzo ekscytujące, że pojawi się więcej takich filmów z kobietami” – kończy aktorka. (PAP Life)