Inspiracją, aby sięgnąć po tekst brytyjskiej pisarki Sary Kane była jej samobójcza śmierć spowodowana długotrwałą psychozą - zauważył w rozmowie z PAP reżyser i dyrektor TR Warszawa Grzegorz Jarzyna. "Rozumiem ten tekst jako swego rodzaju testament autorki, ostatni krzyk, wołanie o pomoc do tych, którzy potencjalnie mogą pomóc" - dodał.
"4:48 Psychosis" jest ostatnią sztuką Kane (1971-1999). Powstała w oparciu o przeżycia dramatopisarki. Uderza niekonwencjonalną formą, bez podziału na role i bez didaskaliów. Kreśli wizerunek kobiety, która czuje się odrzucona przez bliźnich i Boga. Nie mogąc znaleźć miłości, kontaktu z ludźmi, czy nawet pomocy lekarzy podejmuje batalię o życie. Popada jednak w silną depresję i skrajnie wyczerpana decyduje się na samobójstwo.
Według Magdaleny Cieleckiej, odtwórczyni głównej roli, postać wykreowana przez Kane jest dla aktorki "skarbem". "Jest to postać tragiczna, złożona, sprzeczna i kontrowersyjna. Jeśli dodać, że jest autentyczna, bo dramatopisarka zrobiła to, co zapowiadała, aktorskie wyzwanie jest pełne odpowiedzialności. Bierze się na warsztat prawdziwe życie, opowiada o prawdziwym cierpieniu i prawdziwej tragedii osoby, która miała też problem z zaakceptowaniem siebie jako człowieka artystki i kobiety" - mówiła PAP aktorka.
Jej zdaniem Kane miała wpisaną w swoją osobowość sprzeczność, która była przyczyną jej depresji. Tekst sztuki trudno zaś oderwać od życia pisarki, która snuje swoją opowieść w pierwszej osobie. Odtwórczyni głównej roli stwierdziła, że gra w istocie samą Kane.
Nowojorski spektakl jest przeniesieniem przedstawienia, które miało polską premierę w roku 2002. "Spektakl niewiele się zmienił od premiery. Na pewno po tylu latach nabrał precyzji i subtelności. Kreacja Magdy Cieleckiej według mnie nabrała niebywałej radykalności i precyzji emocjonalnej" - ocenił dyrektor TR Warszawa. Uznał też temat za apolityczny, zyskujący z czasem coraz większe zainteresowanie.
Krytyka zwraca uwagę na mistrzowskie użycie przez Jarzynę środków scenicznych i odwołanie się do metafory. Nastrój desperacji wzmacnia surowa scenografia, która współgra z prostym wnętrzem St. Ann's Warehouse, gdzie dawniej mieścił się magazyn.
Reżyser buduje atmosferę posługując się m.in. kontrastem. Zestawia światło z ciemnością, sentymentalne melodie z mocną, pulsującą muzyką, przytłaczające dźwięki z ciszą. Korzysta też z filmowej stylistyki m.in. przy montażu scen, czy zastosowaniu zbliżenia poprzez użycie reflektora punktowego, wydobywającego w pewnej chwili z ciemności tylko rozdartą bólem twarz bohaterki.
Silne wrażenie wywołał w nowojorskim teatrze finał "4:48 Psychosis". Kiedy scena pogrążona jest zupełnie w mroku, w światłach rampy znajduje się tylko widownia. "To było ogromnie porażające. Jeszcze nigdy nie widziałam tak mocnego przedstawienia. Nikogo nie może pozostawić obojętnym. Teraz każdy je musi przemyśleć i wyciągnąć wnioski dla siebie" - powiedziała PAP Joanna z Long Island.
Spektakl komplementowała Susan Feldman, dyrektor artystyczna i założyciel awangardowego St. Ann's Warehouse. Przypomniała, że jej instytucja ma trwające od 2004 roku relacje z TR Warszawa, który dorobił się już swojej amerykańskiej publiczności.
"Kiedy zobaczyłam wówczas po raz pierwszy 4:48 Psychosis, w reżyserii Grzegorza Jarzyny byłam pod wrażeniem. Głęboko poruszyło mnie mocne aktorstwo, niezwykłe środki teatralne i odważne wybory dokonywane przez dyrektora i jego doskonały zespół projektantów oraz wykonawców" - powiedziała PAP. Feldman zaakcentowała, że jej teatr gości po raz czwarty warszawski zespół. Był tam wcześniej z "Zaryzykuj wszystko" George F. Walkera, adaptacją "Makbeta" Williama Szekspira oraz sztuką przygotowaną na podstawie duńskiego filmu "Uroczystość".
Pokazy spektaklu "4:48 Psychosis" trwają od 16 października, ostatni odbędzie się 26 października. Przyjazd TR Warszawa do St. Ann's Warehouse możliwy był dzięki współpracy z Instytutem Adama Mickiewicza oraz Instytutem Kultury Polskiej w Nowym Jorku.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski
