Oszczędność czasu
Tegoroczna, 94. ceremonia rozdania Oscarów została zaplanowana na 27 marca. Zanim jeszcze rozpocznie się jej telewizyjna transmisja na żywo, wręczone zostaną Oscary w aż ośmiu kategoriach. W tym m.in. za najlepszą muzykę, montaż czy film krótkometrażowy (w tej ostatniej kategorii została nominowana polska „Sukienka”). Fragmenty tych wydarzeń zostaną zaprezentowane w trakcie transmisji na żywo, a zaoszczędzony czas pozwoli uczynić samą galę bardziej rozrywkową.
Bez entuzjazmu
Ten pomysł Akademii nie podoba się jednak przedstawicielom branży filmowej, którzy w tej kwestii wypowiadają się jednogłośnie. „Nie zgadzam się z tą decyzją organizatorów. Stanowczo twierdzę, że żadne medium na świecie nie wymaga tak wielkiej współpracy. Wszyscy razem kręcimy filmy i jesteśmy dużą rodziną, w której przedstawiciele jednej profesji są równie niezastąpieni jak przedstawiciele innej” – powiedział Spielberg w rozmowie z portalem „Deadline”. W tym roku wyreżyserowany przez niego „West Side Story” został nominowany do Oscara w siedmiu kategoriach.
„Uważam, że w przypadku Oscarów nie ma lepszych i gorszych. Każdy z nas na równi daje z siebie wszystko, byśmy wspólnie opowiedzieli najlepsze historie, jakie tylko jesteśmy w stanie. A to oznacza, że wszyscy powinniśmy siedzieć przy tym samym stoliku” – dodał słynny reżyser.
Równi, a może niekoniecznie
Choć tegoroczna ceremonia rozdania Oscarów trwać będzie cztery godziny, na żywo w telewizji będzie można zobaczyć tylko trzy. Fakt zepchnięcia na margines tak wielu ważnych kategorii oburza wszystkich. Oprócz głosów oburzenia i krytyki pojawiają się też inne formy sprzeciwu. W miniony weekend w ramach protestu z członkostwa w Akademii zrezygnował Tom Fleischman – laureat Oscara za montaż dźwięku w filmie Martina Scorsese „Hugo i jego wynalazek”. (PAP Life)