Wielka odwaga
Do wydarzenia doszło w chwili, gdy prezenterka opowiadała, że premierzy Rosji i Białorusi rozmawiali w poniedziałek o sposobach ograniczenia zachodnich sankcji. Nagle zza kadru wyłoniła się kobieta trzymająca przed sobą dużą płachtę papieru, z napisami: "No war. Przerwijcie wojnę. Nie wierzcie propagandzie. Tu was okłamują. Russians against war".
Atak na Putina
Wspomniana kobieta to dziennikarka, Marina Owsiannikowa, podczas pokazywania plakatu, skandowała: "Przerwijcie wojnę! Nie dla wojny!". Przed protestem Owsiannikowa nagrała wideo. Opowiada, że jest jej wstyd, iż pracowała dla Kanału 1, biorąc udział w szerzeniu rządowej propagandy i oszukiwaniu Rosjan.
"To, co teraz dzieje się w Ukrainie, to przestępstwo i Rosja jest agresorem. Za tę agresję odpowiada tylko jeden człowiek i ten człowiek to Władimir Putin" - oświadczyła Owsiannikowa.
"Mój ojciec jest Ukraińcem, a moja matka — Rosjanką i oni nigdy nie byli wrogami. [...] Rosja powinna przerwać tę bratobójczą wojnę. [...] Teraz odwrócił się od nas cały świat" - powiedziała.
"Protestujmy, wychodźmy na wiece. Oni nie mogą nas wszystkich zatrzymać" - wezwała na zakończenie swego przesłania.
Co się z nią stało?
Kanał 1. wszczął kontrolę wewnętrzną. Niezależny portal Meduza, obecnie zablokowany w Rosji, podał, że kobieta została zatrzymana i wszczęto wobec niej postępowanie administracyjne.
Wiadomo również, że adwokaci dziennikarki nie mogą jej odnaleźć. Początkowo podano, że zatrzymana po proteście dziennikarka trafiła na komisariat w dzielnicy Ostankino. Jednak tam policjanci powiedzieli obrońcom praw człowieka, że na komisariacie jej nie ma.
Później pojawiła się informacja, że Owsiannikowa jest w centrum telewizyjnym Ostankino, jednak adwokaci i tam jej nie znaleźli. Do wtorku rano prawnicy nie zdołali jej odnaleźć w żadnych oddziałach policji w Moskwie.
