O potrzebie przekazywania dobrych wiadomości w złych czasach przypomniał aktor John Krasinski, który w trakcie izolacji stworzył program "Some Good News". Emitowany na YouTube program, nagrywany w jego domu, poświęcony był wyłącznie dobrym i pokrzepiającym wiadomościom. A te jak wskazują psychologowie mają zbawienny wpływ na nasze samopoczucie, poprawiają nastrój, mogą nieco złagodzić niepokój i stres. Pomysł Krasinskiego z pewnością można uznać za pozytywne wydarzenie 2020 roku.
Niezawodnym antidotum na stres są niewątpliwie zwierzęta, które w tym roku były jednym z tematów przewodnich wielu radosnych wiadomości. Warto przywołać chociażby obraz pingwinów z zaciekawieniem obserwujących i zwiedzających akwarium, którym pozwolono przechadzać się tam, gdzie zazwyczaj chodzą turyści. Pokrzepiającą wiadomością były chociażby doniesienia płynące z Australii, gdzie tamtejsi naukowcy odnaleźli oposy karłowate. Obawiano się, że jeden z najmniejszych ssaków świata – waży zaledwie kilka gramów – będzie jednym z tych gatunków, które wyginęły w wyniku pożarów, które tak boleśnie dotknęły Australię na początku roku. Odnalezienie przedstawicieli tego gatunku na Wyspie Kangurów nieco uspokoiła ekologów, choć jak wskazują eksperci należy teraz dołożyć wszelkich starań, aby wesprzeć zagrożone zwierzęta.
Powodów do świętowania nie brakowało również w Ugandzie, kiedy to przedstawiciele Uganda Wildlife Authority ogłosili prawdziwy baby boom wśród zagrożonych goryli górskich, informując o narodzinach siódmego goryla. To bardzo istotna informacja, gdyż w ostatnich latach rodziły się najwyżej trzy gorylątka rocznie. To poprawi pocieszające statystyki tego gatunku, któremu w 2018 roku zmieniono status z "krytycznie zagrożony" na "zagrożony". Dziś można mieć nadzieję, że w nadchodzącym roku będzie jeszcze lepiej.
A skoro mowa o baby boom, takowym pochwaliło się również warszawskie ZOO. "Właśnie minęło pierwsze półrocze 2020 roku i naturalnie przyszedł czas na okresowe podsumowania. Bieżący rok jest niewątpliwie trudny, ale wyjątkowy – np. to jedyny rok w ponad 90-letniej historii Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w Warszawie, kiedy ZOO było zamknięte tak długo dla zwiedzających. Pomimo zamknięcia życie w ZOO toczyło się swoim biegiem i możemy teraz pochwalić się prawdziwym baby boom: na świat przyszło 251 maluchów! A nie ujęto w tej sumie bezkręgowców… Te nowonarodzone zwierzęta są przedstawicielami ok. 50 gatunków, z których wiele jest zagrożonych wyginięciem" – informował w lipcu stołeczny Ogród Zoologiczny.Dobre nowiny mieli również pracownicy wrocławskiego ZOO. "To nie udało się jeszcze nikomu. We wrocławskim zoo przyszedł na świat kanczyl filipiński, jeden z gatunków myszojeleni, a pracownikom udało się nagrać jego narodziny. To bardzo ważne wydarzenie, bo narodzin tego rzadkiego zwierzęcia jeszcze nikt nie uwiecznił. Teraz z kolei wszyscy trzymają kciuki, aby maluch okazał się chłopcem, bo wśród 12 osobników w Europie jest tylko jeden samiec!" – czytamy na stronie wrocławskiego ZOO.
Radosne doniesienia napłynęły w tym roku również z Aten i dotyczy zmian na Akropolu. Ta popularna atrakcja turystyczna wkrótce będzie bardziej dostępna dla osób na wózkach inwalidzkich i osób niepełnosprawnych ruchowo. Zapowiedziano bowiem plany instalacji nowego systemu wind, a stare betonowe chodniki zostaną zastąpione szerszymi kamiennymi ścieżkami.
Zmiany już nastąpiły w innym popularnym wśród turystów miejscu - obozie dla słoni Maesa w Chiang Mai w Tajlandii. Władze tej placówki zdecydowały się zrezygnować z ogromnych drewnianych i metalowych siedzisk do przewozu turystów, które przez cały dzień były umieszczone na grzbietach 78 słoni. Poinformowano również, że ta praktyka nie zostanie przywrócona. Zamiast tego zwierzęta będą mogły swobodnie wędrować po terenie obozu, gdzie goście będą mogli je obserwować w ich naturalnym środowisku. Jak poinformowała dyrektor obozu, Anchalee Kalampichit, to pierwszy raz od 44 lat, gdy słonie nie noszą siedzeń.
Otuchą i inspiracją w mijającym roku mogły być również spełnione marzenia tych, którzy udowodnili, że wytrwałością i ciężką pracą można sięgać wysoko, zdobywając każdy szczyt. Tak też uczyniła Emily Harrington, pierwsza kobieta, która w niecałe 24 godziny wspięła się na szczyt słynnego El Capitan w Parku Narodowym Yosemite, pokonując metodą free climbing trasę Golden Gate. Dołączyła ona do grona zaledwie trzech osób, którym udało się tego dokonać. Tego wyczynu Harrington dokonała po niecałym roku od pierwszej próby, która zakończyła się wypadkiem i pobytem w szpitalu. Warto podkreślić, że pokonanie tej trasy zajmuje doświadczonym wspinaczom od czterech do sześciu dni.
"Nigdy nie wierzyłam, że uda mi się swobodnie wspiąć się na El Cap w dniu, w którym po raz pierwszy postawiłem sobie ten cel. Nie wydawało mi się to realistyczne. Nie miałam umiejętności, sprawności. Ale obrałam ten cel właśnie z tego powodu. Nierealne sny zmuszają nas do wzniesienia się ponad to, kim jesteśmy teraz i sprawdzenia, czy możemy stać się lepszą wersją nas samych" – napisała po udanym wyczynie Harrington. "Powinniśmy mniej bać się strachu. To bardzo ważna emocja i nie powinniśmy jej unikać. Na wiele sposobów możemy jej użyć jako paliwa i siły" – komentowała później swój wyczyn w rozmowie z CNN.
O tym, że warto wierzyć w marzenia i nigdy nie rezygnować z dążenia do ich realizacji przekonał nas też po raz kolejny Robert Lewandowski. Jako pierwszy Polak zdobył nagrodę najlepszego piłkarza na świecie. Warto wspomnieć, że w walce o wyróżnienie FIFA The Best miał wyjątkowych konkurentów -Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego. "To niesamowita nagroda za lata ciężkiej pracy i przypomnienie, by nigdy nie przestawać marzyć" – skomentował to wyróżnienie na Instagramie piłkarz.
Inspiracją w trudnych czasach może być również kapitan Tom Moore, który pokazał, że proste gesty mają znaczenie i mogą zmienić wiele. Ten brytyjski weteran II wojny światowej na początku kwietnia, niedługo przed swoimi setnymi urodzinami, rozpoczął akcję charytatywną Tom's 100th Birthday Walk For The NHS, podczas której chciał wykonać sto okrążeń wokół swojego ogrodu. W ten sposób chciał zbierać fundusze na wsparcie brytyjskiego National Health Service oraz okazać wdzięczność lekarzom i pielęgniarkom. Efekt przeszedł jego najśmielsze oczekiwania – inicjatywa zaowocowała zebraniem ponad 32 mln funtów.
Nie tylko kapitan Moore znalazł sposób na to, by wspierać medyków, którzy są prawdziwymi bohaterami mijającego roku. Oklaski dla służb medycznych, ale również takie gesty jak przekazywanie im posiłków dodawały otuchy, bo pokazywały, że w trudnych chwilach umiemy zdobyć się na gesty solidarności. Budujący jest zwłaszcza fakt, że lekarzy wspierali właściciele barów i restauracji, którzy mocno ucierpieli z powodu związanych z pandemią obostrzeń.
Takie z pozoru drobne gesty wielokrotnie stawały się ważnymi, nagłaśnianymi przez media wydarzeniami. Przykładem mogą być spontaniczne akcje, będące odpowiedzią na apele czy ogłoszenia umieszczane w mediach społecznościowych. Warto tu wspomnieć chociażby przypadek stołecznej cukierni Rurki z Ronda Wiatraczna. Na wieść o trudnej sytuacji tej słynącej z rurek z kremem placówki, warszawiacy ustawiali się w kolejkach, aby wesprzeć jej właścicieli.
O sile internetu przekonała się niedawno Magdalena Piasecka, której pasją jest kolekcjonowanie pocztówek. Jej wpis, który został udostępniony przez MakeLife Harder sprawił, że pani Magdalena jest dziś posiadaczką najbardziej okazałego, a na pewno najbardziej wyjątkowego zbioru pocztówek.
"Długo myślałam, czy to pisać, ponieważ to dość nietypowa prośba. (…) W styczniu będę miała 37 lat. Moim hobby jest zbieranie pocztówek, prowadzę bloga pocztówkowego pocztowkiwidokówki.blogspot.com, który pomaga mi w dużym stopniu przetrwać pandemię i zapomnieć, że jestem sama. Jeśli ktoś miałby na zbyciu pocztówki lub widokówki, byłabym szczęśliwa, gdyby chciał mi je przekazać lub się wymienić…" - napisała Piasecka. Odzew okazał się ogromny - do pani Magdy docierają setki pocztówek z całego świata, które - jak sama przyznała na Instagramie - sprawiły, że to były najpiękniejsze święta.
Pokrzepiające wydarzenia były też dziełem natury. Przekonali się o tym mieszkańcy stanu Pendżab, którzy nie kryli zachwytu na widok pasma górskiego Himalajów, który był widoczny z odległości ponad 160 kilometrów. Publikując zdjęcia tego wspaniałego krajobrazu w internecie niektórzy twierdzili, że nie widzieli szczytów Himalajów od dziesięcioleci, bo zasłaniał je smog.
Podobnym widokiem, tyle że Tatr, podzielił się Jan Ulicki. Zaprezentował na Instagramie zdjęcie ukazujące piękny, choć rzadki widok. "Dwa (chyba) najbardziej rozpoznawalne obiekty Polski i Słowacji na jednym zdjęciu. Wawel i Krywań podczas dzisiejszego zachodu słońca! Wieje od kilku dni niemiłosiernie, co pozwala nam podziwiać bardzo dalekie obszary dzięki super przejrzystości powietrza" – napisał pod zdjęciem fotograf.
W tym subiektywnym zestawieniu zawarliśmy jedynie garstkę dobrych wydarzeń 2020. Ale proponujemy, by każdy - żegnając ten tak okropny zdaniem wielu rok - przypomniał sobie, co dobrego go spotkało. Może się dzięki temu okazać, że nie wszystko było złe. (PAP Life)
Przypominamy wydarzenia, które dodały nam otuchy w tym ponurym roku
czwartek, 31 grudnia 2020 (17:11)
Rok 2020 z pewnością zapisze się w naszej pamięci jako szczególnie trudny i wymagający. Królowały w nim doniesienia o kolejnych tysiącach zakażeń koronawirusem, zgonach, dramatach ludzi, którzy z powodu pandemii stracili pracę. Dlatego dziś, podsumowując minione 12 miesięcy warto przypomnieć, że były też wydarzenia, które niosły nadzieję, dodawały otuchy, podtrzymywały na duchu albo pozwoliły nam na chwilę zapomnieć o problemach. Oto nasz subiektywny ranking pozytywnych wiadomości 2020 roku.
