71. ceremonia rozdania nagród Emmy przyniosła jej dwie statuetki w kategoriach: najlepszy scenariusz - serial komediowy i wybitna aktorka pierwszoplanowa - serial komediowy. Niewątpliwie serial "Fleabag" okazał się jej losem na loterii, a ona sama często określana jest mianem kolejnej Amy Schumer, choć sama zręcznie ucieka od tego porównania.
"To niesamowite, że jestem porównywana do osób, które podziwiam. Ale poza tym, że jesteśmy w podobnym wieku, rozmawiamy na temat seksu, osobistych doświadczeń, traum, do wielu rzeczy podchodzimy z dystansem i poczuciem humoru, nasza praca jest inna. Ale rozumiem dlaczego ludzie nas porównują, w końcu jest niewiele kobiet piszących o kobietach" - wyjaśniła w wywiadzie dla "Vice.com".
Przełomem w jej karierze okazał się serial "Fleabag", który pierwotnie miał być jedynie 10-minutowym występ. Okazał się jednym z najbardziej chwytliwych seriali. Fakt, że w całym swoim mrocznym, przewrotnym humorze, został porównany przez recenzentów do serialu "Seks w wielkim mieście".
Jej receptą na sukces okazała się szczerość. Przyznaje, że autor, który próbuje coś przekazać, musi mieć coś do powiedzenia. Na powodzenie składa się suma doświadczeń, przeżyć, które można przelać na papier, aby później pokazać je na ekranie. Widzów przyciąga prawda o nas samych, ukazana na szklanym ekranie, prawda czasem kłopotliwa, wstydliwa.
W rozmowie z "The Guardian" Waller-Bridge przyznała, że pisząc zaspokaja swój własny apetyt. "Piszę rzeczy i o rzeczach, które sama chciałabym zobaczyć. Zawsze zaspokajam swój własny apetyt. Dlatego są to postaci, które wykraczają poza konwenanse, czasem ich zachowanie jest poza granicami dobrego smaku, ukazuję przyjaźń i ból" - przyznaje.
"Cały czas seksualizujemy kobiety w dramacie i telewizji. Są uprzedmiotowiane" - dodaje. Podkreśla, że pragnie odkryć zarówno jasne, jak i ciemne zakamarki kobiecego umysłu, tym samym zachęcić kobiety do pewnej akceptacji.
Phoebe Waller-Bridge jest drugą kobietą w historii filmowej serii o Bondzie, która ma swój wkład w scenariusz kolejnej odsłony przygód Agenta 007. "Wiele mówi się o tym, czy Bond jest teraz odpowiedni, aktualny w kontekście tego, kim jest i jak traktuje kobiety" - powiedziała i dodała: "Myślę, że to bzdury. Myślę, że jest absolutnie ważny. Musi dojrzewać. Musi ewoluować, a najważniejsze jest to, żeby film właściwie traktował kobiety. On nie musi. On musi być wierny tej postaci".
Waller-Bridge, podkreśliła, że chce się upewnić, aby kobiece bohaterki w nowym "czuły się jak prawdziwi ludzie", były z krwi i kości. "Chcę mieć pewność, że kiedy Lashana Lynch, Lea Seydoux i Ana de Armas otrzymają scenariusze, otworzą je, przeczytają i pomyślą: +nie mogę się doczekać, aby to zagrać+. Jako aktorka, na początku kariery bardzo rzadko miałam to uczucie. Wiedza, że daję je innej aktorce, sprawia mi wiele radości i przyjemności" - przyznaje. (PAP Life)