Inspiracją do powstania sztuki była angielska powieść erotyczna E.L. James. Jej książka nazywana raz czytadłem dla kobiet, kiedy indziej sensacją literacką. W Ameryce rozeszła się w ciągu trzech pierwszych miesięcy w nakładzie 20 milionów egzemplarzy.
Autorzy sztuki J. S. Blair, I. M. MacIntyre, J. A. Millan, S. A. Moran, C. J. Munch, A.M. Scheffler, I.P. Whalen "Pięćdziesiąt twarzy Greya" napisali pastisz podejmujący gorący temat. Nasycili tekst seksem, dowcipem, muzyką, ale też pragnieniem miłości.
Spektakl w reżyserii Kanadyjczyka Johna Weisgerbera pokazany w Tribeca Performing Arts Center na Manhattanie to przeniesienie przedstawienia wystawionego w warszawskim teatrze Polonia. Opowiada o księgowej-pisarce (Walesiak), która podczas krótkiej nieobecności męża i dzieci kreuje na naszych oczach historię będącą projekcją jej marzeń erotycznych.
Jest to swoisty romans naiwnej Natashy(Lamparska) oraz milionera, a może miliardera, Hugha(Damięcki).
Jak powiedziała PAP Life po przedstawieniu Lamparska, chociaż sztuka jest pastiszem książki i szydzeniem z literatury tego typu, z punktu widzenia aktorskiego, postać którą tworzy trzeba bronić i się w niej zakochać.
"Starałam się w niej znaleźć dziewczęcość, naiwność, ale nie głupią, irytującą, tylko zabawną i przewrotną. Wydaje mi się też, że taka konwencja pozwala pokazać szeroko nasze umiejętności aktorskie. Moja postać to niezapisana kartka papieru, czyli taka lalka Barbie powtarzająca linijkowo zdania. Nagle jednak w środku spektaklu zyskuje swoją emocjonalność, swoje zdanie" - wyjaśniła odtwórczyni Natashy.
Jak dodała m.in., nie jest ważne, że Hugh ją biczuje, czy wozi helikopterem. Bowiem W tekście, w istocie, wszystkim chodzi o miłość. Jest ona najważniejsza. Miłość to uczucie ponadczasowe i Natasha chciałaby, żeby ktoś ją kochał. Można się śmiać, wygłupiać, ale najważniejsze w komedii jest wzruszenie.
Według Damięckiego sztukę graną od marca 2014 roku prezentowano już na ponad 105 spektaklach. W Polsce przychodzą na nią osoby od 18 do 80 roku życia. Niektórzy po trzy, cztery razy.
"Jest dla mnie jakby odpowiedzią na pytanie czy Polacy mają poczucie humoru na własny temat, bo to nie jest nic innego, jak robienie jaj z samych siebie. Za każdym razem w Polsce gramy dla pełnej sali" - wskazał aktor.
W jego opinii odbiór sztuki przez publiczność jest podobny i w Polsce i w Ameryce. Zdarzają się jednak różni widzowie, z odmiennymi oczekiwaniami i zależnie od tego kto przeważa, w tę stronę toczy się przedstawienie.
"Nie twierdzę oczywiście, że my nie mamy na spektakl żadnego wpływu. Każdy z nas skończył szkołę teatralną i wiemy jak się posługiwać warsztatem, ciałem, głosem. Technicznie wykonujemy za każdym razem na scenie w 90 proc. to samo. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Pozostałe 10 proc. czasem powoduje, że spektakl jest niesamowicie żrący i ludzie reagują cholernie emocjonalnie, żywiołowo. Jedna osoba potrafi nieraz swym śmiechem zarazić resztę publiczności. Jest ona wówczas nie do zatrzymania" - tłumaczył aktor.
Kiedy indziej natomiast, podkreślił, przedstawienia są zwykłe, proste. Widzowie śmieją się "tam, gdzie trzeba".
Wykonawca Hugha przyznał, że najbardziej się bał, że nie potrafi przenieść na deski teatru abstrakcji scenariusza.
"Reżyser próbował nam mówić, że im bardziej poważnie, bez dystansu, będziemy to grali, tym bardziej idiotyczne wyjdą postaci, dzięki czemu w odbiorze będą prawdziwsze. Tacy ludzie się zdarzają, zapatrzeni w siebie, a przez to śmieszni. Bardzo lubię swoją role, bo kilkakrotnie w życiu takich ludzi spotkałem. Oni sami nawet nie wiedzą, że są śmieszni" - zapewniał aktor.
Współzałożyciel nowojorskiego "Teatru Polskiego" Mariusz Kutrzuba, który sprowadził spektakl do Nowego Jorku twierdzi, że pomysł był strzałem w dziesiątkę. Zwłaszcza, że w jego opinii zainteresowanie teatrem staje się w środowisku polonijnym coraz mniejsze.
"Jest nas dużo, ale Polacy są coraz bardziej w USA zapracowani, zamerykanizowani. Ciągle żyjemy, ciągle jeszcze jesteśmy i szkoda byłoby zatracić to, co przywieźliśmy ze sobą, nasz język, nasze korzenie. Dlatego usiłujemy promować interesujące spektakle udziałem artystów polskich" - tłumaczył PAP Life Kutrzeba.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP Life)
Owacje dla polskich aktorów za parodię bestsellera E. L. James
wtorek, 29 listopada 2016 (09:40)
Magdalena Lamparska, Marta Walesiak, Mateusz Damięcki zaprezentowali w niedzielę w Nowym Jorku sztukę "Klaps! czyli 50 twarzy Greya". Widownia nagrodziła spektakl oparty na powieści "Pięćdziesiąt twarzy Greya" owacją na stojąco.