Olivia Colman - królowa kina

Zdobywczyni Oscara, nagrody Bafta, odznaczona Orderem Imperium Brytyjskiego - Olivia Colman sięga z powodzeniem po wszystkie zaszczytne tytuły. Za sprawą roli w serialu "The Crown" będzie również nosić królewskie insygnia.

Olivia Colman - królowa kina
fot. PAP/EPA

Olivia Colman w kolejnym sezonie serialu "The Crown" przejmuje rolę Claire Foy, która w dwóch poprzednich odsłonach show wcielała się w postać królowej Elżbiety II. Aktorka przyznała, że choć jest to rola jak każda inna, trudno jest być drugą Elżbietą II.

"Wszyscy kochają Claire Foy, więc w tej chwili mam najgorszą pracę na świecie" - żartowała na łamach "Telegraph". "Ta rola jest taka sama, jak każda inna klasyczna rola - wszyscy już ją grali" - dodała. Przyznała jednak w wywiadzie dla "The Talks", że wcielanie się w postaci, które żyją, jest najtrudniejsze, dlatego też rola królowej Elżbiety II jest dla niej wyzwaniem.

Na łamach "Entertainment Weekly" Colman przyznała, że jej reakcja na tę rolę była raczej daleka od entuzjazmu. "Byłam niesamowicie nieufna i zdystansowana. Producenci pytali, jaka jest moja decyzja. Zgodziłam się, mówiąc: +jestem bardzo podekscytowana. Bardzo dziękuję! Uwielbiam pierwsze dwa sezony" - wspomniała.

Z rozbawieniem wspomina również swoje przypadkowe spotkanie z Elżbietą II. "To było w trakcie spotkania British Film Institute. Nagle dwieście osób staje w dużej kolejce. Myślałam, że może pójdziemy coś zjeść. Nie przeczytałam planu dnia. Wyglądam za róg, a tam królowa Elżbieta II i książę Filip. Wpadłam w panikę, nie wiedziałam, co zrobić. Jeden dżentelmen powiedział: nie przesadzaj, ukłoń się i powiedz: Wasza Królewska Mość i Wasza Królewska Wysokość i odejdź. Zrób to tak szybko, jak to możliwe".

Colman często opisywana jest jako skarb narodowy, a popis swoich umiejętność dała m.in. w nagrodzonej Oscarem roli królowej Anny, w filmie "Faworyta". Sama przyznaje, że nigdy nie była typem aktorki, która obsadzana jest w tych "błyszczących" rolach.

Zapytana na łamach "Vanity Fair" o to czy czuje, że dzięki roli Anny i Elżbiety II, wreszcie dotarła na aktorski szczyt, zaczyna się śmiać do rozpuku. "Czy możesz wyobrazić sobie mnie, która mówi: +przybyłam+? Nie, myślę, że zawsze należy do tego podchodzić w następujący sposób: +świetnie, mam pracę, spróbuję to zrobić dobrze+. Blask wynikający ze zdobycia roli trwa może tydzień, a potem musisz przestać być dupkiem i wrócić do pracy" - wyjaśnia.

"Pamiętam, jak mówiłam: to nigdy się nie uda. Były takie dni. Ale wiesz, czasem myślę sobie o tym, jak moim przyjaciołom ze szkoły teatralnej - wielu z nich było lepszych ode mnie - nie udało się. To jest tajemnica, której nigdy nie zrozumiem - jak szczęście jednej osoby, jego brak u innej, może zbudować, albo zniszczyć wszystko. Teraz mam to szczęście" - przyznaje na łamach "The Talks".

Jedynym nieszczęściem, które wynika z jej rosnącej sławy i rozpoznawalności, jest utrata anonimowości. "Nienawidzę tego. Nikt nie uczy nas, jak sobie z tym radzić. Teraz po prostu częściej zostaję w domu. To takie dziwne, kiedy inni rozpoznają twoją twarz, a ty ich nie znasz" - zdradza. (PAP Life)

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic