Serial „Squid Game” odniósł sukces, którego nie spodziewali się nawet sami włodarze Netflixa. Mimo braku promocji w mediach, południowokoreańska seria skradła serca widzów z całego świata i pobiła rekord oglądalności. Jak poinformowali niedawno przedstawiciele streamingowego giganta, „Squid Game” przyciągnął przed ekrany 111 milionów odbiorców, stając się najchętniej oglądanym tytułem w historii serwisu. Opowieść o grupie stojących na skraju bankructwa desperatów, którzy decydują się wziąć udział w brutalnej grze o wszystko, zbiera też pozytywne recenzje krytyków. Jak podkreślają, łamie ona utarte schematy, dostarczając widzom potężnej dawki adrenaliny – podobnie, jak miało to miejsce choćby w przypadku uwielbianego niegdyś serialu „Breaking Bad”.
„Nawiązania do współczesnego kapitalizmu i panujących nierówności ekonomicznych są tu wyraźniejsze niż w jakiejkolwiek innej produkcji. Twórcy pozbawili serial pozorów fantazji, które pozwoliłyby widzowi udawać, że przemoc, brutalność i rozpacz bohaterów przynależą do jakiegoś odległego, wymyślonego świata. Serial, który cały świat ogląda z zapartym tchem, uświadamia, że koniec już nadszedł, a my jedynie chwytamy się brzytwy, by nie dotrzeć, jak bardzo jest źle” – pisali recenzenci portalu „Volture”.
Okazuje się, południowokoreański hit Netflixa zachwycił też propagandowe media w Północnej Korei. One jednak chwalą tę serię z całkiem innych powodów. Reżimowa strona internetowa „Arirang Meari” opublikowała artykuł, którego autor zachwyca się „wiarygodnym ukazaniem wstrętnej rzeczywistości kapitalistycznego Południa”. „Serial +Squid Game+ uświadamia ludziom smutną rzeczywistość bestialskiego południowokoreańskiego społeczeństwa, w którym ludzie są zmuszani do ekstremalnej rywalizacji, wyzbywając się człowieczeństwa. Korupcja, zanik moralności i przemoc są tu na porządku dziennym, a obywateli traktuje się niczym pionki wykorzystywane do politycznych celów” – głosi recenzja produkcji, będąca w istocie propagandową krytyką kapitalizmu i demokracji.
To nie pierwszy raz, kiedy kontrolowane przez totalitarną władzę północnokoreańskie media skomentowały międzynarodowy sukces produkcji swojego południowego sąsiada. W lutym ubiegłego roku agencja prasowa Reuters cytowała publikowane tam artykuły, w których chwalono oscarowy film „Parasite” za „wiarygodne ukazanie przepaści między biednymi i bogatymi, jaka występuje na Południu”.
Mieszkańcy Korei Północnej raczej jednak nie przekonają się, czy autor recenzji w „Arirang Meari” ma rację. Przywódca tego państwa, Kim Dzong Un, określił swego czasu południowokoreańską popkulturę mianem „złośliwego raka”, od dawna zakazując w swoim kraju emitowania tamtejszych produkcji. BBC donosiło w czerwcu, że za korzystanie z południowokoreańskiej rozrywki grozi w Korei Północnej grzywna lub kara pozbawienia wolności. (PAP Life)