Zazwyczaj przedstawiana jest w czerwono-czarnym stroju z wielkim młotem albo kijem bejsbolowym. Kiedyś psychiatra, później pomocnica i dziewczyna Jokera. Po raz pierwszy pojawiła się w serialu Batman. Nieco inaczej została przedstawiona w filmie "Legion Samobójców", gdzie zagrała ją Margot Robbie. Trzeba przyznać, że ta kreacja przykuła uwagę widzów, powodując, że gwiazda Harley Quinn zaświeciła jaśniej.
Stjepan Sejic, pisarz i artysta stojący za serią "Harleen", która stanowi kronikę transformacji dr Harleen Quinzel, psychiatry kryminalnej, w Harley Quinn, przyznaje, że ta postać ma w sobie wiele człowieczeństwa, może również być komiksowym symbolem toksycznej miłości.
"Historia Harleen Frances Quinzel, może być to opowieść ostrzegawcza. Jest lustrzanym archetypem ukazującym mroczną i często bardziej realistyczną stronę starego romansu i powieści, pięknej i bestii. Podczas gdy wielu myśli o starej bajce tylko wtedy, gdy pojawia się ta koncepcja, w rzeczywistości jest to cała sekcja romansu, która gra na tym samym pomyśle. Nieśmiała bohaterka zakochuje się w niebezpiecznym mężczyźnie, a dzięki jej miłości i cierpliwości on odzyskuje człowieczeństwo. Niestety w rzeczywistości nie zawsze jest to efekt końcowy. Czasami osoba, którą tak kochasz, nigdy się nie zmieni. Wysiłek jest jednostronny, a twoja miłość utrzymuje cię w pułapce emocjonalnie obelżywej relacji. Harleen może być kimś, kogo znasz" - tłumaczy Sejic.
Dodaje, że on sam widzi Harleen w taki sam sposób, jak Michaela Corleone w "Ojcu chrzestnym". "Na początku nie chce mieć żadnych interesów ze swoją rodzinną firmą. Jednak pociąga go miłość do rodziny i widzimy, jak zmienia się w bezwzględnego gangstera. Harleen jest także kimś takim. Ale kiedy już znajduje się w tym piekle, podobnie jak Michael Corleone, robi tam sobie miejsce. Chodzi o to, że jest to przede wszystkim opowieść o niej. To opowieść o mądrej kobiecie podejmującej złe decyzje z miłości, a ostatecznie radzącej sobie z konsekwencjami tego wszystkiego" - wyjaśnia. (PAP Life)
