W starciu z Marvelem
Katastroficzny „Moonfall” opowiadający o nieuniknionym zderzeniu Ziemi z Księżycem to jeden z niewielu przypadków filmów z oryginalnym pomysłem, na który zdecydowano się wyłożyć budżet zamykający się w 140 milionach dolarów. Zwykle takie budżety zarezerwowane są teraz dla tytułów zaliczających się do odnoszących sukcesy serii. Nakręcenie kolejnego kosztownego filmu z Kinowego Uniwersum Marvela jest o wiele mniej ryzykowne niż wykładanie dużego budżetu na film, który sam będzie musiał pracować na swój sukces. Zauważa to Roland Emmerich.
„O tak, katastroficzne kino zmieniło się w ostatnich latach. Stało się tak dlatego, że filmy Marvela i DC Comics, a także „Gwiezdne wojny” przejęły rynek. I to trochę rujnuje nasz przemysł filmowy, bo nikt nie kręci już niczego oryginalnego” – mówi reżyser w rozmowie z portalem „Den of Geek”.
Odwaga w kinie
„Powinno się kręcić odważne, nowe filmy. I moim zdaniem mistrzem takiego kina jest Christopher Nolan. Jest twórcą, który jest w stanie nakręcić film, o czymkolwiek tylko zamarzy. Mnie jest ciężej, ale nadal mam wystarczająco głośne nazwisko – szczególnie jeśli chodzi o kino katastroficzne albo takie, w którym katastrofa przewija się gdzieś w tle” – dodaje Emmerich.
Porażka reżysera?
Gorzkie słowa Emmericha nie dziwią. Jak sam wspomina, to z powodu komiksowego filmu klapę poniosła jego kontynuacja „Dnia niepodległości”. Stało się tak dlatego, że gwiazdor pierwszego filmu – Will Smith – zamiast występu w kontynuacji wybrał rolę w filmie „Legion samobójców” na podstawie komiksu DC Comics. „Powinienem wycofać się wtedy z tego filmu. Mieliśmy dużo lepszy scenariusz, a potem musieliśmy na szybko przygotować zupełnie nowy. Powinienem wtedy powiedzieć „stop”, bo nagle kręciłem coś, co sam krytykowałem: sequel!” – ocenia reżyser.
Emmerich ucina wszelkie spekulacje na temat tego, czy kiedykolwiek wyreżyseruje film Marvela bądź kolejną część „Gwiezdnych wojen”. Nie ma takiego zamiaru. (PAP Life)