Czekał na szansę
Wraz z namnażaniem się w coraz szybszym tempie kolejnych superbohaterów i filmów im poświęconych, coraz trudniej znaleźć hollywoodzkiego gwiazdora, który do tej pory jeszcze w nich nie zagrał. Jednym z takich gwiazdorów jest bez wątpienia Channing Tatum („Magic Mike”), który w najbliższym czasie raczej nie dołączy do Kinowego Uniwersum Marvela.
A co z Gambitem?
Tatum miał na to dużą szansę wraz z obsadzeniem go w roli superbohatera Gambita, któremu poświęcony miał zostać solowy film. Wcześniej w niewielkiej roli Gambita w filmie „X-Men Geneza: Wolverine” pojawił się Taylor Kitsch („Friday Night Lights”) jednak później miał go zastąpić właśnie Channing Tatum. Począwszy od 2014 roku, projekt solowego filmu rozwijany był przez pięć kolejnych lat, a ostatecznie studio Disneya z niego zrezygnowało po przejęciu studia 20th Century Fox, które posiadało prawa do tej postaci.
Jego marzenie?
Według Tatuma, powodem opóźnienia startu produkcji filmu „Gambit” była jego chęć do wyreżyserowania tego filmu. Tatum chciał to zrobić razem ze swoim przyjacielem Reidem Carolinem. Obaj napisali scenariusz filmu, ale studio Fox opóźniało prace nad tym projektem, gdyż chciało zatrudnić bardziej doświadczonego reżysera.
„Studio nie chciało, żebyśmy to wyreżyserowali, ponieważ nigdy tego nie robiliśmy. Woleli kogokolwiek, byle nie nas” – wspomina Tatum w rozmowie z portalem „Variety”. Aktor w końcu odpuścił i zgodził się na to, by reżyserią filmu o Gambicie zajął się ktoś inny. Dzięki temu rozpoczęły się wstępne prace nad tym projektem, które przerwało jednak przejęcie studia przez Disneya. Wobec braku pomysłu na to, jak połączyć postać Gambita z ukształtowanym już Kinowym Uniwersum Marvela, z filmu zrezygnowano.
„Kiedy „Gambit” przepadł, przeżyłem traumę. Odciąłem się od tej całej machiny Marvela. Nie byłem w stanie oglądać ich filmów. Kochałem tę postać. Było mi tak bardzo smutno. Czułem się tak, jakbym stracił przyjaciela” – kończy aktor. (PAP Life)