Cykl „Zmierzch” bez wątpienia trwale zapisał się w historii kina. Choć recenzenci nie zostawili na niej suchej nitki, seria ekranizacji bestsellerowych powieści dla młodzieży autorstwa Stephenie Meyer pozostaje jedną z najbardziej dochodowych produkcji wszech czasów. Zapoczątkowana w 2008 roku seria zarobiła na całym świecie przeszło 3,3 miliarda dolarów. A dla odtwórców głównych ról – Kristen Stewart i Roberta Pattinsona – była zaś przepustką do wielkiej kariery.
Okazuje się, że praca na planie słynnej produkcji o wampirach nie należała do najłatwiejszych. Tak przynajmniej twierdzi Anna Kendrick, amerykańska aktorka, która w „Zmierzchu” wcieliła się w rolę przyjaciółki głównej bohaterki. W rozmowie z magazynem „Vanity Fair” aktorka zdradziła, że czas spędzony na planie był „koszmarem”, a doświadczenie to może określić mianem „traumatycznego”. Choć udział w kinowym hicie był dla niej wtedy ogromnym wyróżnieniem, radość z angażu nie trwała długo.
„Pierwszy film nakręciliśmy w Portland w stanie Oregon. Tym, co szczególnie utkwiło mi w pamięci, była okropna deszczowa pogoda. Miałam cały czas przemoczone buty, byłam zmarznięta i wyczerpana. Myślałam wtedy: To grupa naprawdę świetnych ludzi, z którymi na pewno bym się zaprzyjaźniła w innych okolicznościach. Ale wtedy miałam ochotę wszystkich zamordować” – wyznaje gwiazda.
Aktorka dodaje, że doświadczenie to finalnie wpłynęło na zacieśnienie więzi między członkami aktorskiej ekipy. „Czułam się jak zakładnik. Myślę, że nie tylko ja. To nas w pewien sposób połączyło i zjednoczyło. Miałam wrażenie, że wspólnie przeżyliśmy traumatyczne wydarzenie. A to scala więzi. Kręcenie drugiego filmu z serii było już znacznie łatwiejsze. Po części pewnie dlatego, że pogoda nie była tak straszna. Wtedy dopiero wszyscy się lepiej poznaliśmy” – dodaje Kendrick. (PAP Life)