Coraz więcej otwartych kin, coraz mniej obostrzeń związanych z ich działalnością, coraz więcej ciekawych tytułów w repertuarze – wszystko to składa się na coraz lepsze nastroje w branży kinowej. Kolejne premiery filmów biją rekordy pandemii ustanowione przez ich poprzedników, a analitycy spodziewają się, że trend ten utrzyma się wraz z nadchodzącą premierą marvelowskiej „Czarnej Wdowy”. Niezależnie od tego, że będzie ją można zobaczyć również na serwisie streamingowym Disney+.
Jednak biorąc pod uwagę tylko rynek północnoamerykański, do niedawna największy rynek kinowy na świecie (w trakcie pandemii wyprzedziły go Chiny), zyski w połowie roku kształtują się tam na poziomie niewiele ponad miliarda dolarów. Na wynik ten złożyły się m.in. takie filmy jak „Godzilla vs. Kong” (100 milionów dolarów), „Ciche miejsce 2” (145 milionów) czy „Szybcy i wściekli 9” (póki co 123 miliony). Nijak to ma się jednak do kwot sprzed pandemii, kiedy to filmy potrafiły zarobić w północnoamerykańskich kinach od 300 do 800 milionów dolarów.
W analogicznym okresie w 2020 roku w Ameryce Północnej sprzedano bilety na kwotę blisko 2 miliardów dolarów (dokładnie 1,825 mld), czyli o 42,3 proc. więcej niż w tym roku. Trzeba jednak pamiętać, że jeszcze do marca 2020 roku kina działały na normalnych zasadach co wcześniej. W 2019 roku pokazane w kinach filmy zarobiły 5,6 miliarda dolarów, czyli - jak wylicza portal „Variety” - o 81,3 proc. więcej niż w roku bieżącym.
I choć od maja tego roku sytuacja poprawia się z tygodnia na tydzień, suche liczby mówią wyraźnie, że o triumfalnym powrocie widzów do kin należy mówić ostrożnie i z nadzieją na to, że druga połowa roku okaże się lepsza. Jest to możliwe za sprawą czekających na premierę filmów. To m.in. marvelowskie „Eternals” i „Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni”, „Diuna” Denisa Villeneuve’a czy „West Side Story” Spielberga. (PAP Life)