To Edwin Eugene Buzz Aldrin, jr jeden z dwóch żyjących astronautów pierwszej misji księżycowej, jako jeden z pierwszych ogłosił decyzję NASA. „Minęło prawie 10 lat odkąd ostatni astronauci NASA zostali wystrzeleni z amerykańskiej ziemi. Wreszcie ustalono termin kolejnego lotu. Odbędzie się on 27 maja. Tym razem start będzie inny niż jakikolwiek wcześniejszy w historii amerykańskich lotów kosmicznych. W przeciwieństwie do programów Merkury, Gemini, Apollo czy epoki wahadłowców, wykorzystana zostanie nie własność NASA, ale prywatnej firmy Elona Muska - SpaceX. Czekam na ten historyczny dzień, kiedy wyślemy amerykańskich astronautów w amerykańskich rakietach z amerykańskiej ziemi w kosmos!” - napisał na swoim profilu facebookowym 90-letni Aldrin.
Astronauta ostatnio ostentacyjnie komentował wycofanie się rządu USA z finansowania programu budowy załogowych statków kosmicznych. Utyskiwał na cięcia budżetowe, które sprawiły, że amerykańscy kosmonauci musieli kupować „bilety” w kosmos w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS. Konkretnie w rosyjskiej agencji Roskosmos, która sprzedaje miejsca w statkach kosmicznych Sojuz astronautom z całego świata.
Jego komentarze nie pozostawały bez echa. Tym bardziej że jest bohaterem narodowym, bo to on należał do trzyosobowej załogi Apollo 11, która jako pierwsza wylądowała na Księżycu. W latach 60., gdy USA ścigały się ze Związkiem Radzieckim o to, z którego kraju kosmonauci pierwsi wylądują na Księżycu, ich dokonanie miało gigantyczne znaczenie. Także polityczne.
I choć Aldrin trzy lata później po lądowaniu na Księżycu przeszedł na emeryturę, nie przestał być aktywny. Drugi uczestnik pierwszej misji księżycowej, Michael Collins (równolatek Buzza), również nie milczy w mediach społecznościowych. W jednym z ostatnich postów wspomina udany powrót załogi Apollo 13 po eksplozji zbiornika z ciekłym tlenem (z 17 kwietnia 1970 r.). Nie odniósł się jednak jeszcze do planowanego na maj lotu. Mimo że na ten temat wiadomo już coraz więcej.
Pierwszymi astronautami, którzy skorzystają z prywatnego amerykańskiego statku kosmicznego Crew Dragon firmy SpaceX, są Doug Hurley i Bob Behnken oraz – jako ewentualny zastępca któregoś z nich - Kjell Lindgren. Teraz wszyscy są izolowani, by nie zachorowali na COVID-19. Dyrektor zarządzający SpaceX, Elon Musk, wydaje się zadowolony z tego, że NASA podało konkretny termin startu rakiety, ale jest też zniecierpliwiony. „Technologia musi przyspieszyć, inaczej za naszego życia nie będzie miasta na Marsie”, napisał na Twitterze.
Wśród osób komentujących post Buzza Aldrina dominuje euforia. Tylko jeden z blisko 200 komentatorów odważył się zapytać, czy takie stawianie Ameryki ponad wszystko, to nie przejaw bigoterii, ale nikt nie podjął tematu. Przeważają wyrazy poparcia dla retoryki Aldrina, że 10 lat korzystania z kosmicznych „podwózek” Rosjan, to dla Amerykanów hańba. (PAP Life)
Amerykanie znów lecą w kosmos. Rakietą Elona Muska
poniedziałek, 20 kwietnia 2020 (10:47)
NASA potwierdziło wcześniejsze zapowiedzi. Amerykański statek, po 10 latach, znów poniesie astronautów w kosmos. Ustalono, że wydarzy się to 27 maja tego roku.
