ON AIR
od 10:00 Na porządku dziennym zaprasza: Katarzyna Hnat

Gwiazdy żegnają lidera zespołu The Beach Boys. „Był naszym amerykańskim Mozartem"

W wieku 82 lat zmarł Brian Wilson, legendarny wokalistka, kompozytor, tekściarz i frontman zespołu The Beach Boys. O śmierci artysty poinformowała w środę jego rodzina. Na smutne wieści o odejściu gwiazdora estrady natychmiast zareagowało wiele znanych postaci z branży rozrywkowej, takich jak Bob Dylan, Elton John czy Mick Fleetwood. „Gdy on będzie podróżował przez wszechświat, jego wspaniała muzyka będzie żyła wiecznie” – napisała w mediach społecznościowych Nancy Sinatra.

Gwiazdy żegnają lidera zespołu The Beach Boys. „Był naszym amerykańskim Mozartem"
Brian Wilson na zdj. z 2017 r. / CYRIL ZINGARO /PAP/EPA

Lider kultowej formacji The Beach Boys oraz twórca albumu „Pet Sounds”, który do dziś uznawany jest za jeden z najlepszych krążków w historii muzyki popularnej, zmarł w wieku 82 lat. 11 czerwca bliscy artysty poinformowali o jego śmierci za pośrednictwem jego Instagrama. „Nasze serca są złamane, gdy dzielimy się informacją, że nasz ukochany ojciec Brian Wilson odszedł. Na chwilę obecną brakuje nam słów. Prosimy o uszanowanie prywatności naszej rodziny, która przeżywa żałobę. Zdajemy sobie sprawę, że dzielimy tę żałobę ze światem” – czytamy w oświadczeniu. 

W poruszającym wpisie opublikowanym w mediach społecznościowych Wilsona pożegnali koledzy z zespołu. „Świat opłakuje dziś geniusza, a my opłakujemy stratę naszego przyjaciela i partnera w wielkiej muzycznej przygodzie. Brian był nie tylko sercem The Beach Boys – był duszą naszego brzmienia. Melodie, które wymyślił, i emocje, które wlał w każdą nutę, zmieniły bieg muzyki na zawsze. Jego niezrównany talent i wyjątkowy duch stworzyły ścieżkę dźwiękową tak wielu żyć na całym świecie, w tym naszego. (…) Jesteśmy załamani jego odejściem. Nadal będziemy pielęgnować ponadczasową muzykę, którą razem tworzyliśmy, i radość, którą przynosiła milionom ludzi przez dziesięciolecia. I choć będzie nam go bardzo brakowało, jego spuścizna będzie żyła w piosenkach i naszej pamięci” – napisali artyści. 

Na wiadomość o odejściu gwiazdora zareagował także Bob Dylan. „Dziś myślę o tych wszystkich latach, kiedy go słuchałem i podziwiałem jego geniusz. Spoczywaj w pokoju, drogi Brianie” – napisał słynny piosenkarz w serwisie X. 

„Od dnia, w którym go poznałem, był dla mnie niezwykle życzliwy. Pokochałem go jako człowieka, a był przy tym największą inspiracją dla mojej twórczości. Był muzycznym rewolucjonistą, prawdziwym gigantem” – wyznał z kolei na Instagramie Elton John. 

„Każdy, kto ma w sobie choć odrobinę miłości do muzyki, został poruszony przez Briana. Jest mi niesamowicie smutno z powodu tej straty. Moje myśli kieruję do jego rodziny i przyjaciół” – pożegnał artystę Mick Fleetwood. 

„Gdy on będzie podróżował przez wszechświat, jego wspaniała muzyka będzie żyła wiecznie” – dodała Nancy Sinatra. 

Do chóru żałobników dołączył także Ronnie Wood z zespołu The Rolling Stones. „Mój świat jest dziś pogrążony w smutku” – napisał w serwisie X. 

„Znam The Beach Boys od lat 60. Zagrałem z nimi wiele koncertów. Byli amerykańską odpowiedzią na Beatlesów. Zachwycali swoimi piosenkami, ich wyjątkową strukturą i harmonią oraz słonecznym brzmieniem. Byli dla mnie jak rodzina” – dodał kanadyjski gitarzysta Randy Bachman. 

„Jego melodie ukształtowały pokolenia, a jego dusza rezonowała w każdej nucie. Miałem szczęście go poznać; wszyscy byliśmy błogosławieni jego geniuszem. Spoczywaj w pokoju, Brianie” – wtórował mu Micky Dolenz, były perkusista The Monkees. 

„Niewiele osób miało na mnie tak wielki wpływ jak on. Czuję się bardzo szczęśliwy, że mogłem go poznać i spędzić z nim trochę czasu. Zawsze był życzliwy i hojny. Był naszym amerykańskim Mozartem, geniuszem z innego świata” – wyznał z kolei syn Johna Lennona i Yoko Ono, Sean Ono Lennon. 

Grupa The Beach Boys w latach 60. zdobyła ogromną popularność na całym świecie. Formacja wylansowała wiele niezapomnianych przebojów, takich jak „California Girls”, „Surfin’ USA”, „I Get Around”, „Good Vibrations”, „Fun, Fun, Fun” czy „Help Me Rhonda”. Wilson odpowiadał za kompozycję, produkcję, wokale i aranżacje. 

Lider kultowego zespołu przez większość życia borykał się z problemami zdrowotnymi. Już w latach 60. zdiagnozowano u niego chorobę afektywną dwubiegunową, która uaktywniła się, gdy artysta zaczął regularnie sięgać po psychodeliki. W 1984 roku wykryto u niego schizofrenię paranoidalną, która przez specjalistów uznawana jest za jedną z najcięższych chorób psychicznych. 

W lutym zeszłego roku bliscy muzyka złożyli w sądzie wniosek o objęcie go opieką kuratorką, gdyż od pewnego czasu zmagał się z demencją. Lekarze, którzy badali gwiazdora uznali, że z uwagi na znaczące deficyty funkcji umysłowych nie jest on w stanie samodzielnie zaspokoić swoich podstawowych potrzeb. Trzy miesiące później, decyzją sądu, Wilson został objęty kuratelą. Zeszłej wiosny córki artysty zapewniały, że ich ojciec jest w dobrej formie. „Ma się świetnie! Radzi sobie naprawdę wspaniale. Codziennie poddaje się fizjoterapii, spędza mnóstwo czasu z rodziną” – zdradziła w rozmowie z „Entertainment Tonight” Carnie Wilson. „Nasz tata jest bardzo silną osobą. To prawdziwy wojownik” – dodała jej młodsza o dwa lata siostra Wendy. (PAP Life)

 

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic
Ankieta RMF Classic