Historia, opowiedziana w tej książce, kiedy już ją zrekonstruujemy, wygląda tak:
Marlón (narrator) mieszka w Medellin i ma poczucie, że jego życie nie ma specjalnego sensu. Mieszka z rodzicami i nie jest wcale źle sytuowany. Zakochuje się w przepięknej Reinie, która sprowadza się do okolicy, po jakimś czasie zjednuje sobie jej przychylność. Reina zaś opętana jest ideą emigracji do USA: powtarza, że w Kolumbii nie da się żyć, że trzeba uciekać, że ona tu umrze. Marlón wcale nie jest skłonny do tak radykalnych posunięć, ale dziewczyna skutecznie go ustawia (generalnie odmawia mu seksu, to starcza). Składają więc potajemnie wniosek wizowy, który oczywiście zostaje odrzucony. Wówczas pracownica biura proponuje im nielegalny przerzut - za wygórowaną opłatą. Reina kradnie pieniądze narzeczonemu ciotki i oboje zaczynają szykować się do podróży, wraz z całą grupą nielegalnych emigrantów. Uciekają z domu i ruszają w trudną drogę, pełną niebezpieczeństw, oszukiwani i podle traktowani - ale ostatecznie trafiają do Stanów, do wymarzonego Nowego Jorku. Wynajmują pokoik i Marlón wychodzi na papierosa. Rzuca niedopałek na ziemię, jakiś policjant do niego woła, chłopak wpada w panikę i zaczyna uciekać. Policjant ściga go, ale wpada pod samochód. Marlón pędzi przerażony. I kiedy staje, zdaje sobie sprawę, że się zgubił. Że nie ma pojęcia, jak wrócić.
Tak naprawdę w tym momencie zaczyna się powieść - sceną z papierosem. Wcześniejsze losy bohatera poznajemy w retrospektywnych odsłonach. Późniejsze podobnie. Franco prowadzi narrację w trzech częściach: od sceny zagubienia się, od początku znajomości z Reiną i od momentu, kiedy Marlón namierzywszy dziewczynę jedzie autobusem do Miami, by ją znaleźć. Dopiero kiedy dotrzemy do końca książki, te trzy etapy scalą się w jedną historię i poznamy całe dzieje bohatera. To zresztą zręczny chwyt: okazuje się, że ciekawe nie jest tylko dowiadywanie się "co było dalej", ale też "jak to się stało, że jest tak jak jest".
To bardzo przemyślnie ułożona historia, "Paraiso Travel" jest powieścią bardzo ciekawą i wciągającą "formalnie", jej struktura stanowi atrakcję samą w sobie. A przy tym to realistyczna, operująca mnóstwem szczegółów i zdradzająca znajomość tematu opowieść o latynoskiej emigracji. Opowieść bardzo gorzka: podróż to pasmo udręk i upokorzeń, zdesperowani uciekinierzy zdani są na pastwę oszustów i cwaniaków, nie ma tu ani śladu mitu USA jako kraju, gdzie pieniądz leży na ulicy. Równie gorzko kończy się powieść dla jej bohatera: Marlón znajduje swoją ukochaną tylko po to, żeby się przekonać, że nie było sensu jej szukać, że nic ich już nie łączy, że ona wtopiła się w amerykańską rzeczywistość i ma niewiele wspólnego z tym, kim jawiła się swemu chłopakowi wcześniej.
Gorzkie i mocne.
Tomasz Pindel