Jak informuje "Daily Mail", fani filmu "Bohemian Rhapsody" z 2018 roku jeszcze co prawda nie mają powodu, aby odetchnąć z ulgą, ale żeby nie tracić nadziei - owszem. Wczoraj gitarzysta kultowego zespołu podczas wirtualnej rozmowy z internautami na Instagramie potwierdził, że brytyjski zespół jednak nie zrezygnował z chęci zrealizowania sequela i jest na etapie opracowywania scenariusza. Bardzo wstępnym etapie.
"Przyglądamy się pomysłom" - powiedział 74-letni Brian May. Nie ukrywał przy tym, że presja, aby dorównać "Bohemian Rhapsody" z 2018 roku jest ogromna i przytłaczająca. Przypomnijmy, że film, w którym Rami Malik wcielił się w nieżyjącego frontmana zespołu Queen (Freddie Mercury) zdobył cztery Oscary, a do tego okazał się ogromnym sukcesem kasowym. Przyniósł aż 900 milionów dolarów zysku. "Scenariusz (sequela) musi być naprawdę dobry" - podkreśla Brian May.
Formalnie nic nie stoi za tym, aby historię kontynuować. "Bohemian Rhapsody" kończy się w roku 1985, kiedy to Rudi rozpoczął współpracę z zespołem. A że był to ważny rok w historii rocka, więcej niż prawdopodobne jest to, że kontynuacja rozpoczęłaby się właśnie tutaj. O ile Brian May z tej deklaracji się jednak nie wycofa. (PAP Life)