O tym, że telefon Baldwina jest w rękach policji, poinformował jego adwokat Aaron S. Dyer w oświadczeniu dla mediów. Napisał w nim, że funkcjonariusze dostali nakaz przeszukania zawartości telefonu aktora, a przy okazji zapewnił, że jego klient niezmiennie chce współpracować z władzami, by wyjaśnić okoliczności tragicznego wypadku, który w październiku wydarzył się na planie westernu „Rust”. Przypomnijmy, w czasie przygotowań do sceny z udziałem broni, trzymany przez aktora rewolwer wypalił w stronę kamery, za którą stała Halyna Hutchins, operatorka, oraz reżyser filmu Joel Souza. Kula śmiertelnie raniła Hutchins i drasnęła Souzę.
Baldwin bardzo ciężko przeżył to wydarzenie, do dziś zmaga się z zespołem stresu pourazowego. Nie czuje się jednak winny, bowiem zanim wziął pistolet do ręki, od asystenta reżysera Dave’a Hallsa otrzymał informację, że broń jest „zimna”, czyli nienabita i bezpieczna. W niedawnym wywiadzie, którego udzielił w programie ABC News George'a Stephanopoulosa, aktor stwierdził, że nawet nie pociągnął za spust, co później potwierdził również asystent reżysera.
Czego szuka policja w telefonie Baldwina? To również wyjaśnił jego adwokat, który poinformował, że biuro szeryfa hrabstwa Santa Fe uważa, że aktor przez telefon prowadził kluczowe rozmowy dotyczące okoliczności, które doprowadziły do śmierci Halyny Hutchins. Do mediów przedostała się też informacja, że początkowo aktor odmówił przekazania policji swojego telefonu i zażądał przedstawienia nakazu. Te doniesienia potwierdził jego prawnik.
„Poprosiliśmy władze o uzyskanie nakazu, abyśmy mogli podjąć kroki w celu ochrony rodziny i danych osobowych pana Baldwina, które są wyraźnie niezwiązane ze śledztwem. Telefon zawiera całe życie danej osoby, a dane osobowe muszą być chronione. Mamy nadzieję, że podczas oceny informacji z telefonu władze skoncentrują się przede wszystkim na tym, jak ostra amunicja trafiła na plan. Jesteśmy przekonani, iż dowody wykażą, że pan Baldwin nie ponosi odpowiedzialności cywilnej ani karnej za to, co wydarzyło się 21 października” – powiedział Aaron S. Dyer w rozmowie z magazynem „People”. (PAP Life)