"Noc żywych trupów" - plan awaryjny stał się klasyką gatunku

Nowa era horroru narodziła się w kabriolecie Ford Thunderbird wiosną 1968 r. Młody filmowiec George Romero jechał do Nowego Jorku. Nie spodziewał się, że pomysł na film, który miał zaprezentować, okaże się początkiem nowej ery horroru, przeczuwał jednak, że "Noc żywych trupów" z pewnością nabierze symbolicznego znaczenia.

"Noc żywych trupów" - plan awaryjny stał się klasyką gatunku
fot.PAP/EPA

Gdy w wiadomościach radiowych podano informację o zamordowaniu Martina Luthera Kinga Jr., Romero nie mógł uciec od myśli, jak wiadomość o zamachu wpłynie na jego film. W końcu postanowił uczynić bohaterem "Nocy żywych trupów" Bena, czarnego mężczyznę, który walczy z armią krwiożerczych zombie.

Po raz pierwszy Romero zdał sobie sprawę, że ten film nie będzie wyłącznie filmem grozy, zyska również mocny społeczny przekaz. Jego przeczucie nie zawiodło. Film okazał się hitem, nie tylko dlatego, że przełamał podupadającą formułę horrorów, przełamał wszelkie kanony filmów grozy i ożywił nową erę strachu, której ucieleśnieniem okazały się być zombie, ale wybrzmiał też bardzo mocno społecznie. Poza dużą dozą brutalności, krwawa "Noc żywych trupów" - jak recenzował francuski magazyn "Cahiers du Cinema" - to film, który bardziej traktuje o rasizmie niż o zombie.

Ciekawe jest to, że właśnie Romero wprowadził do kultury masowej postać zombie, którą znamy dzisiaj - nieumarły, powstający z grobu, aby pożywić się ludzkim mięsem. Wcześniej zombie utożsamiany był z haitańskim kultem voodoo. W roku 1966, dwa lata przed "Nocą żywych trupów", powstał film "Plaga żywych trupów" - w filmie tym martwi także powstawali z grobów, miało to jednak związek właśnie z voodoo.

"W latach 60. horror był niczym. Noc żywych trupów wydawała się społecznym oświadczeniem. Nie zdawałem sobie sprawy, że horror może być tak inteligentny" - przyznał, cytowany przez "Vanity Fair", Alan Ormsby.

Podobnie jak wiele klasycznych horrorów z tamtej epoki, "Noc żywych trupów" była planem awaryjnym. "Nie znaliśmy nikogo, kto miałby jakieś konie, więc western odpadał" - mówi producent Russell Streiner. "Nie mieszkaliśmy nad wodą, więc nie mogliśmy zrobić filmu na plaży. To został horror" - wspomina. Romero i dziewięciu jego przyjaciół złożyli się po 600 dolarów, wybrali reżysera i stworzyli klasykę gatunku.

"Stworzyli horror, który my dziś kopiujemy" - przyznaje reżyser Tim Sullivan. "Należy mówić o nich tak samo jak o Scorsese i Coppoli" - dodaje.

Okazuje się, że data 1 października jest niezwykle szczęśliwa dla gatunku horroru. Sześć lat później na ekrany kin wchodzi kolejny klasyk gatunku, "Teksańska masakra piłą mechaniczną" w reżyserii Tobe'a Hoopera, znany jako jeden z pierwszych oficjalnych slasherów. Na przestrzeni lat uzyskał status filmu kultowego, a przez filmoznawców zaliczany jest do grona najlepszych horrorów w dziejach kinematografii. Magazyn Entertainment Weekly umieścił go na pozycji szóstej zestawienia "Pięćdziesięciu najbardziej kultowych filmów". (PAP Life)

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic