Duński artysta przywłaszczył pieniądze muzeum i ani myśli je oddać. Swój czyn nazywa sztuką

Współpraca duńskiego Muzeum Sztuki Współczesnej Kunsten w Aalborgu i Jensa Haaninga zakończyła się niemałym skandalem. Artysta otrzymał od muzeum 534 tys. koron na odtworzenie swoich dzieł sztuki. Pieniądze miały pokryć nie tylko jego honorarium, ale w znacznej części stanowić elementy zamówionych instalacji. Jakież zdziwienie musiało malować się na twarzach pracowników, gdy otrzymali od artysty puste ramy z podpisem nowego dzieła “Take Money and Run” (Bierz pieniądze i uciekaj).

Duński artysta przywłaszczył pieniądze muzeum i ani myśli je oddać. Swój czyn nazywa sztuką
„Bierz forsę i w nogi!” duńskiego artysty Jens Haaning. /HENNING BAGGER /PAP/EPA

Gotowość do zmian, stres, kapitalizm, wydajność, biurokracja i zwiększona cyfryzacja to tylko niektóre z tematów poruszanych na wystawie „Work it Out” skupiającej się na przyszłości pracy. Przygotowując tę wystawę Muzeum Sztuki Współczesnej Kunsten zaprosiło do współpracy Jensa Haaninga. Artysta otrzymał od muzeum zlecenie odtworzenia swoich wcześniejszych dzieł, a konkretnie dwóch instalacji z 2007 i 2011 roku, w których za pomocą banknotów przymocowanych do oprawionego płótna zaprezentował średnie dochody Duńczyków (tu skorzystał z koron) i dochody austriackie, gdzie posłużył się banknotami euro.

Jak tłumaczy w rozmowie z “The Guardian” muzeum, aby umożliwić realizację podobnych dzieł, które zamówili, wyciągnęli ze swoich rezerw 534 tys. koron (ponad 330 tys. zł). Lwia część przekazanych banknotów miała stać się elementem artystycznej instalacji, zaś 25 tys. koron miało pokryć honorarium artysty.

Jakież było zdziwienie pracowników, gdy przed wernisażem wystawy, który odbył się w piątek 24 września, otrzymali od artysty dwa dzieła - puste, oprawione płótna, bez przymocowanych banknotów. Za to z podpisem “Take Money and Run” (Bierz pieniądze i uciekaj).

Jak całą sprawę skomentował sam artysta? Z artystyczną nonszalancją. W rozmowie z CNN powiedział, że to, co zrobił nie uznaje za kradzież. “Z mojego artystycznego punktu widzenia, wiedziałem, że mogę stworzyć dla nich lepsze dzieło, niż to, które sobie wyobrazili. Nie sądzę, abym ukradł pieniądze. Stworzyłem dzieło, które jest 10 a może i 100 razy lepsze od tego, co planowaliśmy”.

Tymczasem w rozmowie z “The Guardian” dyrektor muzeum, Lasse Andersson, tłumaczył, że artysta złamał warunki umowy, jednak ma jeszcze szansę zrehabilitować się. Do 16 stycznia powinien oddać wypożyczone na potrzeby dzieła pieniądze, o czym stanowi jeden z punktów umowy. W innym wypadku muzeum podejmie kroki prawne. Jednak już wiadomo, że trudno będzie przekonać Haaninga, że jego wyobrażenie o sztuce jest kradzieżą, bowiem jak zapowiada, pieniędzy oddać nie zamierza. W rozmowie z duńską rozgłośnią radiową wyjaśnił, że przywłaszczenie pieniędzy, choć sam cały czas upiera się, że to sztuka, jest istotą tego dzieła i jego komentarzem do tematu wystawy “Work it out”. “To nie jest kradzież. To naruszenie umowy, a naruszenie umowy jest częścią pracy”.

Dyrekcja załamuje ręce, bowiem pieniądze pochodziły ze skromnych rezerw, przeznaczonych między innymi na utrzymanie budynku. Zatem jest to dla nich ogromny cios. Muzeum podjęło decyzję o zaprezentowaniu na wystawie przekazanych przez artystę dzieł, i zapewnia, że nie była to żadna prowokacja, czy też zaplanowany performens, mający na celu nagłośnienie wystawy. (PAP Life)

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic