Sceptycyzm przerodził się w sympatię
Daniel Craig zadebiutował na ekranie jako James Bond w 2006 roku, występując w entuzjastycznie przyjętym filmie „Casino Royale”. Choć po ujawnieniu nazwiska następcy Pierce’a Brosnana fani kultowej serii byli dość sceptycznie nastawieni do tego wyboru, Craig szybko zdołał zaskarbić sobie sympatię widzów.
Każdy ma wątpliwości
Teraz brytyjski aktor podzielił się ciekawą historią związaną z jego debiutem w roli Agenta 007. Wyznał, że nie był pewny, czy przyjąć angaż do „Casino Royale”. Wszelkie wątpliwości rozwiało dopiero przypadkowe spotkanie ze Stevenem Spielbergiem, z którym Craig współpracował wcześniej na planie dramatu historycznego „Monachium”. „Tak się złożyło, że Steven był wtedy w tym samym hotelu. Czy można wyobrazić sobie bardziej hollywoodzki moment? Poprosiłem go o przeczytanie scenariusza. Przejrzał go bardzo szybko i powiedział: „Musisz to zrobić”. Jeśli ktoś tak uznany w branży uważa, że scenariusz jest dobry, wierzysz mu. To mnie przekonało” – ujawnił Craig w rozmowie z „The Sun”.
Kultowa seria
Aktor dodał, że mimo akceptacji Spielberga, czuł na sobie ogromną presję związaną ze wcieleniem się w tak kultową postać. Miał bowiem świadomość, że poprzeczka jest zawieszona wysoko, a oczekiwania widzów są ogromne. „Pracowałem wcześniej z kilkoma naprawdę niesamowitymi reżyserami przy naprawdę niesamowitych filmach. A jednak byłem bardzo niespokojny i podenerwowany. Bałem się, że grając Bonda, zrujnuję reputację całej serii. Ale scenariusz do „Casino Royale” do tego stopnia mnie zaintrygował, że postanowiłem uwierzyć, że wszystko będzie dobrze” – wyznał Craig. (PAP Life)