Dla Dylan Penn była to pierwsza tak duża i poważna rola. Tremę mógł potęgować też i fakt, że 30-letnia aktorka występowała w filmie u boku swojego ojca, w obrazie, który reżyserował.
"Dla mnie było to równoznaczne z terapią rodzinną w pokoju pełnym nieznajomych. Mam za sobą terapię rodzinną, ale nigdy nie robiłam tego z ekipą filmową, której nie znam" - mówi dla "People" o pracy nad filmem "Dzień Flagi" Dylan Penn.
To doświadczenie było również niełatwe dla jej ojca aktora, który na planie musiał porzucić rodzicielskie czułości i zachowywać się jak reżyser. "Były momenty, w których musiałem powstrzymywać się od przytulenia jej, bo jako reżyser powinienen wręcz naciskać na nią bardziej" – wspomina to osobliwe doświadczenie Penn.
Okazuje się, że osobą, która przekonała Dylan do pracy z ojcem, była jej mama, Robin Wright. "Powiedziała: 'nigdy nie pracowałam z lepszym reżyserem niż twój tata. To było najbardziej niesamowite doświadczenie, jakie kiedykolwiek miałam jako aktorka'. Zaufałam temu” — wspomina Dylan. Z perspektywy czasu Dylan wspomina bardzo dobrze to cenne doświadczenie. "Zawsze byliśmy blisko, ale wspólna praca tylko wzmocniła moje przekonanie, że zawsze mam w nim oparcie" – przyznała Dylan, której na ekranie towarzyszy również brat Hopper. (PAP Life)