ON AIR
od 07:00 Śniadanie Mistrzów zaprasza: Łukasz Wojtusik

Skrowaczewski i Anne-Sophie Mutter na ostatni sezon Antoniego Wita w Filharmonii Narodowej

Dyrektor Filharmonii Narodowej Antoni Wit mówi PAP o artystach, którzy wystąpią w ostatnim zaplanowanym przez niego sezonie, i o projektach podróży z batutą na najbliższe lata. Wpływ na decyzję o zakończeniu pracy w filharmonii miała za niska dotacja - zaznaczył.

Sezon artystyczny 2012/2013 w Filharmonii Narodowej w Warszawie będzie ostatnim w pełni zrealizowanym pod kierunkiem Antoniego Wita. Nowy dyrektor, wyłoniony w konkursie ogłoszonym przez ministerstwo kultury, zacznie pełnić swoją funkcję od 1 września 2013 r. Wit kieruje filharmonią od 2002 r.

PAP: Pierwszy dyrektor Filharmonii Narodowej Emil Młynarski sprawował swoją funkcję przez cztery lata, pan - trzy razy dłużej. Wystarczy?

Antoni Wit: Uznałem, że w mojej sytuacji to jest wystarczający okres, choć byli dyrektorzy, którzy pod względem czasu zdecydowanie górują nade mną, chociażby Witold Rowicki czy Kazimierz Kord.

Myślę jednak, że wystarczy, bo ja już od ponad 40 lat sprawuję różne kierownicze funkcje związane z orkiestrami. Byłem dyrektorem Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy, Orkiestry Polskiego Radia i Telewizji w Krakowie, Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach i teraz Filharmonii Narodowej.

PAP: Co potem, gdy przestanie pan być dyrektorem?

A.W.: Jeszcze przez jakiś czas będę profesorem na Uniwersytecie Muzycznym, gdzie też jestem od prawie 15 lat. Później zamierzam działać wyłącznie jako dyrygent. Na najbliższe dwa lata mam mnóstwo planów, tak intensywne występy trudno byłoby pogodzić z regularną pracą w filharmonii w charakterze dyrektora.

PAP: Gdzie pan wystąpi w ciągu najbliższych dwóch lat?

A.W.: Właśnie powróciłem z Brazylii. Niedługo wyjeżdżam i będę dyrygował w Honkongu, Seulu i Lyonie, następnie Chiny i Stany Zjednoczone. Na wiosnę wystąpię z serią koncertów w Pampelunie, Porto i Stuttgarcie. Potem jest jeszcze Mediolan, a nawet Kuala Lumpur. Mam też zaproszenia do Petersburga, Lwowa, Trondheim, jakieś terminy na Tajwanie i w Afryce Płd. Tych projektów jest oczywiście więcej, mam co robić przez następne dwa lata. Z takim mniej więcej wyprzedzeniem planuję działalność koncertową.

PAP: Ze współpracy z Filharmonią Narodową pan oczywiście nie zrezygnuje.

A.W.: To zależy w dużym stopniu od nowej dyrekcji, bo przecież na pewno będzie miała jakieś inne spojrzenie. Tym, co odcisnęło tu mój trwały ślad, jest kilkadziesiąt płyt, które nagrałem. Są oferty ze strony firm nagraniowych, abym tę działalność kontynuował.

PAP: Uskarżał się pan na niską dotację z ministerstwa kultury. Czy to wpłynęło na decyzję, aby nie ubiegać się o przedłużenie kontraktu w Filharmonii Narodowej?

A.W.: Poniekąd tak, bo ja nie bardzo widzę możliwość polepszenia jakości pracy w sytuacji, kiedy nie można liczyć na zwiększenie dopływu środków. Od kilku lat uważam, że budżet Filharmonii Narodowej jest niewystarczający. Tak, uznałem, że to może być moment stosowny, żeby zakończyć działalność dyrektorską. Może nowemu dyrektorowi będzie łatwiej osiągnąć te cele?

PAP: Ile brakuje?

A.W.: Trudno powiedzieć, że brakuje, bo my tak gospodarujemy, że nam starcza. Uważam jednak, że na dzień dzisiejszy nasza dotacja powinna być większa nawet o kilka milionów, abyśmy mogli pomyśleć o nowych projektach, chociażby o transmisji koncertów przez internet, większej liczbie zapraszanych artystów z tzw. wyższej półki.

Jeżeli ja sobie uświadamiam, że bywają w Polsce projekty pojedynczych imprez, których budżet zamyka się kwotą 9 mln zł, np. koncert z okazji rocznicy Solidarności, to kwota kilku milionów na rok wydaje mi się dosyć niska. Przyjmuję do wiadomości - bo nie powiedziałbym, że to rozumiem - że są inne priorytety władz i jakoś muszę dostosować się do tego.

PAP: Mówi się, że konkurs chopinowski może nie odbywać się już w Filharmonii Narodowej. Czy to w ogóle możliwe?

A.W.: Rzeczywiście, były już takie plany. Mogę sobie wyobrazić, że jeżeliby w Warszawie wybudowano znakomitą salę na ponad 2 tys. osób, której projekt istnieje, wtedy byłoby to zrozumiałe, że najważniejszą właściwie imprezę muzyczną Polski, odbywającą się raz na pięć lat, przenosi się do tej sali. Na razie nie ma w Warszawie sali odpowiadającej charakterowi i rangą Filharmonii Narodowej. Co prawda Teatr Wielki ma większą salę, ale to może nie do końca byłoby stosowne miejsce dla takiej imprezy. Z tym się wiąże fakt, że od początku konkursu Filharmonia Narodowa, instytucja, sala i orkiestra, związane są z tym konkursem, więc chęć zmiany, którą zresztą zaobserwowałem przed ostatnim konkursem, uważam za niezwykle szkodliwą.

Oczywiście, byłoby dobrze, gdyby w Warszawie powstała jeszcze większa sala. Przed wojną budynek Filharmonii Narodowej, który stał na miejscu obecnego, mógł pomieścić 1,5 tys. słuchaczy, teraz jest to mniej niż 1,1 tys. Jest to duża różnica.

Gdy jeżdżę po świecie, to ze zdziwieniem widzę miejscowości, o których nikt nie słyszał, np. Palmerston czy Hamilton w Nowej Zelandii, mające sale koncertowe, w których jest od 2 do 2,5 tys. miejsc dla słuchaczy. Znaczy to, że ktoś myślał niezwykle perspektywicznie. Brak takiej sali w Warszawie jest odczuwalny.

PAP: Czego oczekiwałby pan od swojego następcy?

A.W.: Co ja bym oczekiwał, to trudno powiedzieć. Najwyżej mogę powiedzieć, co byłoby dobre dla filharmonii. Oczywiście - powiększony budżet, aby muzycy filharmonii mieli porównywalne warunki pracy z muzykami niektórych innych zespołów. Uważam, że muzycy Filharmonii Narodowej pod pewnymi względami nie mają konkurencyjnych warunków, a to w dłużej perspektywie będzie rzutować na to, kto podejmuje u nas pracę.

PAP: A od strony artystycznej?

A.W.: Obecność jak najwybitniejszych artystów. Przykro mi, ale wszystko, co mówię, sprowadza się do pieniędzy.

PAP: Co pan dyrektor zaplanował na ostatni sezon artystyczny?

A.W.: Bardzo interesujący jest cały cykl poświęcony Lutosławskiemu, w ramach którego wystąpi m.in. Anne-Sophie Mutter i Philharmonia Orchestra z Londynu, jedna z najlepszych orkiestr na świecie. Będę kontynuować mój cykl prezentacji operowych, w tym sezonie to będzie "Aida" Giuseppe Verdiego. Cieszę się, że znowu wystąpi Stanisław Skrowaczewski, który w przyszłym roku będzie kończył 90 lat.

Rozmawiała Magdalena Cedro

***

Antoni Wit urodził się w 1944 r. w Krakowie. Ukończył dyrygenturę w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie i prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1967 r. został asystentem dyrektora Filharmonii Narodowej Witolda Rowickiego. W 1971 r. otrzymał II nagrodę w konkursie dyrygenckim Herberta von Karajana, rok później został jego asystentem w Salzburgu.

Jako dyrektor Filharmonii Narodowej poprowadził z jej zespołem 420 koncertów, w tym ponad 190 za granicą.

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic
Ankieta RMF Classic