Czy Charpentier nie dokończył opery?

„Zostań z nami na zawsze, o cudowne wrażenie tego głosu, co wzrusza, zachwyca, urzeka”! – prosili mieszkańcy mitologicznych zaświatów, oczarowani śpiewem Orfeusza, a za nimi publiczność zgromadzona w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie, nie mniej olśniona sztuką gości z Francji: śpiewaków i orkiestry Le Concert de l’Hostel Dieu. Jak widać magiczna moc muzyki nie blednie od tysiącleci, zapewniając jej twórcom nieśmiertelność.

 Czy Charpentier nie dokończył opery?
fot.Alicja Wróblewska

Zabrzmiały dwa dzieła sceniczne francuskiego kompozytora baroku, Marca-Antoine’a Charpentiera: „idylla muzyczna” – jak określił ją twórca – „Les arts florissants” („Sztuki w rozkwicie”, 1685) oraz dwuaktowa opera „La descente d’Orphée aux Enfers” („Zejście Orfeusza do piekieł”, ok. 1686). Pierwsze to pean na cześć Króla Słońce, którego hojne, a przede wszystkim pokojowe rządy pozwalają na swobodny rozwój muzyki, poezji, architektury i malarstwa. W te alegoryczne postaci z klasą wcieliły się sopranistki Samantha Louis Jean, Caroline Arnaud, Majdouline Zerari oraz tenor Kevin Skelton, zaś w zagrażającą im Niezgodę – David Witczak. I to właśnie wybuchowa w wyrazie, zagrzewająca do wojny aria tego ostatniego – wykonana wirtuozowsko i z biglem, a także odpowiadający jej chór Furii robiły szczególnie wrażenie. Długo też pozostanie w uszach orkiestra z jej energiczną, naprężoną niczym struna, sugestywną grą i nowoczesną, wyrazistą interpretacją – pod kierownictwem grającego na klawesynie i organach Francka-Emmanuela Comte’a.

Muzyka upaja wszak nie tylko śmiertelników, ale i bogów: „Kto śpiewa, dwa razy się modli” – mawiał św. Augustyn. Dlatego pogański bóg podziemia, niewzruszony Pluton, kruszeje. Czy mógł inaczej pod ciosem – w samo serce – skargi trackiego śpiewaka, pod tym ostatecznym ultimatum: „Przywróć jej życie albo zabierz mi blask dnia”? Ów lament wyśpiewał porywająco, przeszywająco, chciało by się rzec – naturalistycznie i po prostu ludzko, tenor Cyril Auvity. Silne kontrasty dynamiczne i ekspresyjne (fortissimo górnych rejestrów przeciwstawione melorecytowanym niemal frazom pianissimo) oraz mocny, o jasnej i czystej barwie głos, wspierały tę kreację. U boku Auvity wystąpiła S.L. Jean jako Eurydyka oraz przekonujący w swej przemianie, bardzo dobry głosowo bas Étienne Bazola. Po tym wieczorze nasuwa się refleksja: czy niedokończenie opery przez Charpentiera (dzieło zatrzymuje się po drugim akcie, na happy endzie – Eurydyka będzie żyć) jest istotnie niedokończeniem? A może sugerowanym triumfem ducha nad materią, triumfem sztuki, muzyki, jego muzyki?

A już we wtorek (23 stycznia) zapraszamy do Filharmonii im. K. Szymanowskiego w Krakowie na recital angielskiego barytona Christophera Maltmana „The Soldier – from Severn to Somme”.

Organizatorami festiwalu są: Miasto Kraków, Krakowskie Biuro Festiwalowe i Capella Cracoviensis.

Partner: Teatr im. Juliusza Słowackiego.

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic