Po wydaniu na 50-lecie powstania "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" w 2017 roku oraz "White Album" rok później, fani legendarnej czwórki z Liverpoolu oczekują podobnego prezentu z okazji 50-lecia premiery albumu "Abbey Road". Czy się doczekają?
Poprzednie odnowione wersje sławnych albumów Beatlesów wyprodukował Giles Martin, syn legendarnego producenta "bajecznej czwórki" Georga Martina. Z sukcesem.
Jak informowały media, zremasterowana wersja "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" sprzedawała się "jak szalona". Podobnym powodzeniem cieszył się odkurzony "Biały Album".
"Abbey Road" przez wielu fanów i krytyków uznawana jest za najbardziej profesjonalny album w całej historii The Beatles. Niesamowite zgranie muzyków, ich łatwość w przechodzeniu w różne style muzyczne i wirtuozowskie zgranie "części B" płyty, stworzonej z fragmentów najróżniejszych tematów muzycznych, dają niezwykły obraz talentu Johna Lennona, Paula McCartneya, George'a Harrisona i Ringo Starra.
Ten zbiór określany jest, jako "Abbey Road Medley". Swoistą suitę rozpoczyna kawałek "You Never Give Me Your Money" McCartneya, nawiązujący do problemów finansowych Beatlesów z wytwórnią Apple, a po nim następują trzy kompozycje Lennona: "Sun King", z wyróżniającymi się - podobnie jak w "Because" - harmoniami wokalnymi Lennona, McCartneya i Harrisona, "Mean Mr. Mustard" napisany podczas podróży Beatlesów do Indii i "Polythene Pam".
W dalszej kolejności mamy cztery kompozycje McCartneya: "She Came in Through the Bathroom Window", opisującej jak jedna z fanek włamała się do rezydencji Paula, przez okno w łazience, "Golden Slumbers" opartą na XIX-wiecznym wierszu Thomasa Dekkera i "Carry That Weight", jedną z niewielu piosenek, w której śpiewają wszyscy czterej Beatlesi, a na koniec - ironiczną puentę "The End", zawierającą pierwsze i jedyne solo perkusyjne Starra nagrane na taśmę za jednym razem, a także żywiołowe, grane na zmianę solówki gitarowe Lennona, McCartneya i Harrisona.
Krótki utwór "Her Majesty", kończący drugą stronę płyty, był pierwotnie częścią wiązanki. McCartneyowi nie podobało się jednak jej brzmienie wraz z tą piosenką i kazał ją wyciąć. Inżynier studia, Geoff Emerick, miał zakaz wyrzucania czegokolwiek, co stworzyli Beatlesi i umieścił "Her Majesty" po wiązance, po dwudziestosekundowym okresie ciszy. Beatlesom spodobał się ten przypadkowy efekt i piosenka pozostała na albumie.
W oficjalnej dyskografii "Abbey Road" wymieniany jest jako jedenasty, studyjny album Beatlesów, tuż przed ostatnim krążkiem "Let it Be".
W rzeczywistości to właśnie "Abbey Road" jest ostatnią płytą "wielkiej czwórki", album "Let it Be" to zlepek materiałów nagranych wcześniej, z którymi chłopcy z Liverpoolu sami nie wiedzieli co zrobić...
Oddali więc taśmy do "obróbki" Philowi Spectorowi, legendarnemu producentowi, który zawsze marzył o pracy z The Beatles. I tak powstał album "Let it Be", choć sam zespół już wtedy nie istniał...
Co ciekawe, Giles Martin, który miałby odnowić "Abbey Road", urodził się w momencie wydania "Abbey Road" - we wrześniu 1969 roku... (PAP Life)