Mirosława Cisek-Kotarba
12:52 20-Cze-08 Internetowa bramka SMS
Wiadomość tę, przechowuję w swoim telefonie do dzisiaj. Moja wiedźma Ania właśnie dowiedziała się, że jest w ciąży. Ciąża planowana co do miesiąca, "bo przecież z brzuchem nie będę pociła się w wakacje". Dziecko nie może też urodzić się pod znakiem Ryb, tak jak jej mama i jej przyjaciółka wiedźma, "bo Ryby są totalnie porąbanym znakiem":). Mojemu Elfikowi jak zawsze udaje się wszystko dopracować w detalach. No, może nie wszystko, bo po kilkunastu tygodniach dowiaduje się, że nie będzie to dziewczynka, tylko chłopiec.
Moja reakcja - przecież wiedźmy rodzą tylko chłopców - inteligentne, śliczne, małe bestie - uspokaja ją na chwilę, by jak zwykle zasypać mnie tysiącami wątpliwości w sms-ach i mailach:)
Hmmm, a jak rozpoczęła się nasza Przyjaźń? Czy ktoś z Was pamięta jeszcze, co to takiego Telegazeta? Czy mówi Wam coś nazwa RockFan? Z końcem lat 80-tych, a konkretnie w 1986 po emisji Top Gun, zakochałam się w Tomie Cruise. Kilkanaście kilometrów ode mnie mieszka sobie śliczna dziewczyna z burzą kręconych, ciemnych włosów, malutka, drobniutka fanka Sandry. Po zamieszczeniu mojego ogłoszenia na stronach telegazety, Ania odpowiada. Przesyła mnóstwo plakatów Toma, ja odwdzięczam się zdjęciami Sandry. Piszemy do siebie morze listów, koperty są grube od poskładanych kartek z bloku listowego formatu A4:). Teraz to brzmi tak dziwnie... Co więcej, przesyłamy sobie zdjęcia, a na niektórych z nich dostrzegamy podobieństwa fizyczne. Bo te inne to są wiadome:). Obie zwariowane, z tysiącami pomysłów na minutę, a co najważniejsze, zawsze mogące liczyć na ciepluchne słowa tej drugiej. Oczywiście, zdarzało się także wzajemne wysypywanie kostek lodu na głowę - bo kubeł zimnej wody mógłby za bardzo ostudzić nasze emocje:)
Nasze ciąże to czas, kiedy chyba najbardziej potrzebowałyśmy siebie. Ale też i wtedy, gdy nasze relacje z mamusiami naszych mężów nie były łatwe:). W czasie mojej ciąży, osiem lat temu nie było łatwego dostępu do Internetu, ale dawałyśmy rade, były oczywiście listy, telefony. Jednak już 2 lata temu nasza korespondencja była zupełnie inna. Ciąża Ani, pełno wątpliwości, trosk o maluszka, no i wybór imienia. Żałuję, że nie zachowała się nasza korespondencja z tamtego okresu. Byłaby z tego całkiem ciekawa książka:)
Ten okres, pełen rozterek, moja Wiedźma wspomina mimo wszystko dobrze. Gdy chciała mnie zdenerwować nazywała mnie Alfą i Omegą, ja zaś odwdzięczam się jej Elfikiem, bo moja Wiedźma ciągle jest niezadowolona ze swojego wyglądu, że niby tu i tam jest jakaś fałdka, a ciągle mieści się w rozmiarze 34:). Ale i tak będę ją kochać:). Brakuje mi tylko częstszego kontaktu z Anią, brakuje nocnych sms-ów, których wysyłała przynajmniej kilka w czasie ciąży. Zawsze odpisywałam. Mam wyłączony dźwięk na noc, ale intuicyjnie budziłam się i spoglądałam na telefon... To też nas łączy, niesłychana intuicja. Stąd wzięło się określenie "Czarownice", później zmodyfikowane na "Wiedźmy".
Gdy 'nie kochamy się' mówimy o sobie "Czarownico", albo - no brzydko, ale co tam, muszę to napisać - "Cholero":). W podziękowaniu słodzimy sobie słowami "O, Pani". Ania nazywa mnie też "Wampem", bo wymyśliło sobie moje śliczności, że jestem demonem sexu, a przecież to ona, krucha jak porcelana, łamie serca mieszkańców Marsa!
No i jest jeszcze coś o czym muszę napisać. Moja Wiedźma jest pomysłodawczynią DWJJD. Pewnie nie wiecie, o co chodzi:). Za żadne skarby świata nikt by tego nie rozszyfrował! Kiedy jest nam źle, popadamy obie w Doły Wielkie Jak Jaja Dinozaura. Tak w kwestii formalnej, jaja to TE, z których wylęgały się małe gadziny:) No!:)
Jako jej nadworny doradca:), miałam możliwość zaproponowania imienia dla małej bestii. Odradziłam wszechobecne Kacpry i Bartki, i maluch nazywa się Miłosz. Wiedźminka lubi słowiańskie imiona, więc przyklasnęła na moją propozycję. Ja ostatnio radziłam się, co do zakupu fotelika dla mojej rocznej siostrzenicy, a wcześniej, rok temu, dzwoniłam z pytaniem, jak składa się ten zachwalany przez nią wózek dziecięcy. Dwa lata wcześniej pomagała zresocjalizować mojego basseta, kiedy totalnie spasowałam, ale niedobra Wiedźma i tak woli puchatego berneńczyka mojej siostry niż mojego basseciaka:)
Nasza przyjaźń trwa juz 23 lata. Razem pokonałyśmy moją chorobę, urodziłyśmy prześliczne bestie, kochamy swoje psiaki nad życie. Najważniejsze jest to, że możemy liczyć na siebie w każdej sytuacji, o każdej porze dnia i nocy.
Wczoraj dostałam maila od Wiedźmy i pozwolę go sobie zacytować:
"kochana bestio ja nie schudłam ale wyglądam beee jeśli utrata wagi byłaby równoznaczna z brzydkim wyglądem to godzą sią na wszystko ;-) cmok cmok cmok"
Taka właśnie jest moja Wiedźma i dziękuję jej za 23 lata wzajemnej 'udręki':), mając nadzieję, że poczucie humoru i dystans do otaczającej nas rzeczywistości nie zmieni się, gdy dopadnie nas menopauza:))))