Podczas dyskusji omówione zostały prezentacje czarnoskórych kobiet w filmach. Pierwsza omawiana kwestia dotyczyła trudności z jakimi spotykają się twórcy czarnego kina. DuVernay przyznała, że nie jest to łatwe i najwięcej problemów przynosi zebranie środków finansowych. Państwo nie jest w stanie im pomóc, sami muszą je znaleźć i na pewno nie są zachęcani do tworzenia. Jest ciężko, ale chociażby dla takich chwil jak ta, warto podjąć ten trud - podsumowała.
Reżyserka wspominała również czasy, kiedy pracowała jako specjalistka od reklam i zajmowała się promowaniem filmów. Ostatnią hollywoodzką produkcją przy której miała okazję terminować były dobrze znane polskiej publiczności „Służące”. Jak przyznała, w Stanach Zjednoczonych panuje tendencja do unikania pokazywania czarnych postaci na plakatach. Żelazną zasadą jest przyciągnięcie jak największej liczy widzów do kin, a jeżeli w reklamie pokaże się wprost, że film opowiada historię czarnoskórych, zniechęci to białą część widowni. Z tym nigdy nie mogła się pogodzić i dlatego postanowiła porzucić promocję i zająć się tworzeniem własnych filmów.
Doktor Małgorzata Radkiewicz stwierdziła, że tematem „black cinema” są osoby niewidzialne, które stają się widzialnymi. To dzięki tym filmom poznajemy marginalizowane grupy społeczne i uczymy się je zarówno dostrzegać, jak i postrzegać. Podkreśliła również rolę festiwali, na których jest miejsce na produkcje czarnoskórych reżyserów, jak w przypadku „Middle of Nowhere”. Często dzięki nim mogą one zaistnieć na arenie międzynarodowej.
Odie Henderson opowiadał o tym, czym kierował się wybierając filmy do sekcji „Black American Cinema”. Najbardziej obawiał się niezrozumienia ich przez widzów. Jak przyznał, chciał przedstawić różnorodne produkcje, zarówno pozytywne i negatywne. Dlatego w serii znalazł się dziki film „Coffy”, jak i wzruszający, delikatny „Claudine”.
Na spotkaniu poruszono także temat mainstreamowych produkcji z Hollywood. Mowa była m.in. o „Skyfall”, w którym czarnoskóra postać grana przez Naomie Harris najpierw była wybitną agentką, po czym skończyła jako sekretarka Bonda. DuVernay powiedziała, że jest to typowe w amerykańskich masowych produkcjach. Czarne kobiety albo są przedstawiane jako seksowne i tajemnicze, albo jako grube i przez to zabawne, albo jak postaci drugiej kategorii (służące, sekretarki itp.). Dyskutowano również o filmie „Służące” i o absurdzie pokazanej tam sytuacji. Reżyserka oraz Henderson zgodnie stwierdzili, że taka sytuacja gdzie czarna kobieta ryzykuje swoją pracę i życie na rzecz białej dziewczyny piszącej książkę jest nierealna. Co więcej, postać grana przez Emmę Watson robi karierę, zaś służąca zostaje na lodzie. DuVernay podsumowała spotkanie stwierdzeniem, że w przypadku czarnego kina powinniśmy zastanowić się nad tym co widzimy, i o czym one tak naprawdę mówią. „Służące” są najlepszym tego przykładem.