W magazynie literackim "Spis treści" znajdziecie wszystko, co związane jest z książką. Będziemy prezentować nowości,
zaglądać do rankingów sprzedaży, do bibliotek, klubów dyskusyjnych i na literackie portale, ale przede wszystkim będziemy czytać, rozmawiać i rozkoszować się słowem. Zaprasza Małgorzata Bugaj.
"Niejedno"- literacki debiut Barbary Woźniak. Dla mnie interesujący. Wiele wątków, a wśród nich ten, który przyciągnął moją uwagę szczególnie - opis uniwersyteckiego światka. Ironii tutaj mamy tyle, ile potrzeba. Na pewno każdy z tematów tej powieści ( choroba, starość, tożsamość, rozpad, język etc.) mógłby być materiałem na oddzielną historię. To też książka o innych książkach, z bogatą bibliografią. Moim zdaniem ciekawy i udany debiut. Na pewno sięgnę po kolejną pozycję autorki. Posłuchajcie całej rozmowy, a w niej m.in. o warsztatach pisarskich, genezie powieści, zainteresowaniach i języku, a także o krytyce.
posłuchajNiejedno-debiutancka powieść Barbary Woźniak
Opis od wydawcy:
Książka laureatki II edycji Nagrody Krakowa Miasta Literatury UNESCO.
Szymon Kowalski, wykładowca akademicki prowadzący zajęcia z etyki dla przyszłych lekarzy, na polecenie przełożonej przygotowuje fakultet poświęcony medycynie III Rzeszy. Z początkiem roku akademickiego przeprowadza się do rodzinnego miasta, Tarnowa, by zająć się ojcem chorującym na alzheimera. Henryk jeszcze żyje, ale już go nie ma, a w każdym razie jest go z dnia na dzień coraz mniej – blaknie niczym liczby z obrazów Romana Opałki.
Pochwyceni przez Barbarę Woźniak w intertekstualną sieć, czytamy wraz z głównym bohaterem jej powieści Foucaulta i Sontag, Dagermana i Lavant, a jednocześnie towarzyszymy mu w nieoczywistej pracy żałoby, słuchając Cohena i Świetlickiego. Jakkolwiek byśmy się starali, pytań dręczących Szymona nie da się zlekceważyć: Co mają ze sobą wspólnego nowoczesna ideologia biopolityczna i pozycja pacjenta we współczesności? I czy wszyscy – mimowolnie, rządzeni przez dyskurs – jesteśmy Baumanowskimi ogrodnikami plewiącymi chwasty w trosce o zdrowie publiczne?
Najpierw zachwyciłam się językiem. Sprężystym i rozhamowanym. Niejedno musiało zostać tak napisane, choć odnoszę wrażenie, że nikt tak jeszcze nie pisał. Potem przyszła słabość do głównego bohatera. Do specjalisty od społecznych kontekstów chorowania, starzenia się i umierania, który zadaje niewygodne pytania, a mimo to czujemy się przy nim bezpiecznie. Bo pan od eugeniki jest wymagający. Zwłaszcza wobec samego siebie. I w końcu nie mogłam rozstać się z tą historią. Zazdroszczę tym, którzy jej lekturę mają jeszcze przed sobą.