Luc Besson, specjalista od filmowych silnych kobiet, odkrywca talentu Anne Parillaud, Natalie Portman i Milli Jovovich, wprowadza na kinowy firmament kolejną gwiazdę - Sashę Luss. Ta 27-letnia Rosjanka, nieznana do tej pory szerzej w świecie filmu, święciła sukcesy w branży mody. Brała udział w kampaniach reklamowych takich gigantów jak Chanel, Dior, Valentino. Fotografowali ją najwięksi: Steven Meisel, Peter Lindbergh i Karl Lagerfeld. Jej błękitne szeroko rozstawione kocie oczy i wydatne kości policzkowe działają hipnotyzująco. Gdy kilka lat temu przefarbowała włosy na platynowy blond, jej kariera modelki eksplodowała.
Besson sprawdził Luss najpierw w mniejszej roli w filmie science-fiction "Valerian i miasto tysiąca planet" (2017). Jako człekopodobna księżniczka Lihio-Minaa, która nie ma włosów, jest prawie nie do poznania. Podczas castingu do tej roli przez cztery godziny musiała mówić i śpiewać w wymyślonym przez siebie języku. "To były tortury!" - wspominała Luss.
W "Annie" jest po części samą sobą - rozchwytywaną modelką. Ale musiała też sprostać roli, która wymagała od niej bardzo dobrego przygotowania fizycznego. Bo "Anna" scenami bijatyk niewiele ustępuje "Johnowi Wickowi". Kreowana przez nią zabójczyni jest biegła w jujitsu i w boksie tajskim. By przeistoczyć się w wojowniczkę, musiała ćwiczyć sześć godzin dziennie, pięć razy w tygodniu, przez dwa miesiące. Myślała, że podczas treningów zaprocentuje jej doświadczenie baletowe, ale i tak musiała podczas nich wylać hektolitry potu.
Luss bardzo liczyła na karierę aktorską. Miała już dość modelingu. Mieszkając w Nowym Jorku, przez kilka lat chodziła na zajęcia do cenionej nauczycielki Susan Batson, która wcześniej szlifowała talent Nicole Kidman i Toma Cruise'a. W "Annie" swoje umiejętności Sasha mogła zweryfikować m.in. we wspólnych scenach z angielską laureatkę Oscara Hellen Mirren.
Premierę filmu "Anna" zaplanowano na 28 czerwca. Zapewne film wszedłby do kin wcześniej, gdyby nie problemy 60-letniego reżysera. W ubiegłym roku kilka kobiet oskarżyło go o molestowanie seksualne, w tym jedna, aktorka Sandy Van Roy, zarzuciła mu gwałt. Prokuratura umorzyła sprawę gwałtu, pozostałe śledztwa są w toku. Luss, pytana, czy była świadkiem niestosowanego zachowania ze strony reżysera, stwierdziła, że ten zawsze zachował się jak dżentelmen i była zdziwiona oskarżeniami, które padły. (PAP Life)