Kiedy melodia została skomponowana, trzeba było ją nagrać. "Wówczas jeździło się do Warszawy do studia Polskiego Radia, a tam sprzęt, mikrofony, Alibabki i Andrzej Trzaskowski, który wtedy był w Polsce jak Quincy Jones w Ameryce" - wspomina Wodecki.
Kompozytor był speszony całą sytuacją: wielkościami w studio i tym, że był nieznanym szerzej muzykiem z Krakowa. A jednak nie chciał przyjąć uwagi Trzaskowskiego, że w pewnym miejscu brakuje pół tonu. "Powiedziałem - tak skomponowałem, tak ma być" - opowiada Wodecki. Poparł go wówczas Paweł Perliński, który grał na pianinie. I tak zostało.
"Kiedy zagraliśmy, kiedy to zabrzmiało, nie mogłem uwierzyć, że ja to skomponowałem" - wspomina Wodecki. "A Trzaskowski przeszedł ze mną na ty" - dodaje.
Kiedy po kilku tygodniach Wodecki wrócił do Radia, w drzwiach pojawił się elegancki pan w kapeluszu. "To pan napisał tego Bacha" - zapytał. Wodecki przytaknął i zaciekawiony poszedł zapytać się, kto zacz. "Nie wiesz? To Szpilman" - usłyszał. Pochwała legendarnego "pianisty" miała swoją wartość...
"Zacznij od Bacha" Wodecki wciąż gra na koncertach i uważa, że w wersji live utwór brzmi lepiej niż na nagraniu. "Do dziś powtarzam, że jak się chce zrobić karierę, warto podeprzeć się znanym nazwiskiem" - dodaje żartem. (PAP Life)